poniedziałek, 31 marca 2014

Astor EYE ARTIST- Eye Shadow Palette 550 Sunny Shiny! Paletka cieni do powiek

Hejcia :)

Czas mija mija a ja dalej mam fiola na punkcie cieni do powiek :P
Chodź czasem by się wydawało ze jednak wiele osób od nich odchodzi to i tak mnie jednak przy nich coś trzyma. 

I dziś własnie chce Wam zaprezentować pewną paletkę która kolorami mnie urzekła, trwałością powaliła na kolana nie odłączany partner mojego makijażu czyli Paletka Astor 550 SUNNY SHINY!

Od producenta:

Wskazówki pielęgnacyjne

Podążaj za wskazówkami podanymi na opakowaniu i zostań artystką makijażu!
Każda Paletka łączy dokładnie uzupełniające się kolory, które idealnie podkreślą każde spojrzenie.
Od klasycznych po odważne kolory, ciesz się paletą możliwości!

Korzyści

Kolor utrzymuje się do 10 godzin
Duża intensywność koloru
Stosowana na mokro daje mocniejszy, bardziej intensywny efekt
Łatwa aplikacja
Testowana oflaktorycznie

Testowana dermatologicznie


Tak prezentują się wszystkie paletki z serii EYE ARTIST 


Sahara Gold [110],  Smokey Brown [120], Tropics Fever [220], Smokey Blue [230]

Indian Evenings [330], Cocktail Squash [500], Sunny Shiny! [550], Delicate Attention [600]

Smokey Purple [615], Everyday Poetry [630], Smokey Black [720]

Kilka słów ode mnie:

Paletka 550 Sunny Shiny! jest mała dość poręczna obowiązkowo mieszczącą się w każdej kobiecej torebce. Paletka oczywiście jest plastikowa z przezroczystym zamykaniem dzięki któremu widać prezentowane 5 odcieni kolorystycznych. 



Od lewej widzimy: jasny beż,delikatny róż, złoty,brąz oraz szary odcień. Każdy z cieni oprócz jasnego zawierają jaśniejsze drobinki które na powiece świetnie połyskują. 

W paletce do kompletu mamy pacynkę dzięki której możemy nałożyć cienie. 


Moja opinia:

Cienie na powieki nakłada się moim zdaniem bardzo dobrze. Za pomocą dołączonej pacynki może jest to znacznie trudniejsze albo po prostu ja się przyzwyczaiłam już do pędzelków. 

Nakładając je nie obsypują się wręcz doskonale przylegają. Można też dodać to że nakładane na mokro odcienie są o wiele bardziej na pigmentowane niż normalnie. 

Co po za tym. Nałożone cienie na powiekę utrzymują się strasznie długo. Nie wiem czy akurat tyle co zapewnia nas producent czyli 10 godzin ale na pewno coś kolo tego. 


Dodam jeszcze tyle że własnie dzięki tym odcieniom spokojnie można wyczarować makijaż dzienny jak i na wieczorne wyjścia. Oko dzięki nim jest doskonale podkreślone, połyskujące i mające ten swój urokliwy blask. 


Używam paletki na każde sposoby nawet korzystam z tyłu paletki gdzie znajduje się naklejka z zaprezentowana aplikacja krok po kroku jak można stworzyć makijaż idealny.


W czasie jej użytkowania nie zauważyłam żeby w jakikolwiek sposób mnie uczuliła, albo spowodowała opuchnięcia powieki. 

Podsumowując :

Myślę ze posiadanie takiej paletki nie mowie oczywiście w takiej kolorystyce moim zdaniem dobrym wyborem. Każda paletka ma dopasowane odcienie dzięki którym można stworzyć naprawdę fajny makijaż w doskonałym połączeniu. Z długotrwałym efektem na powiekach. 

A Wy miałyście okazje poczuć cienie na swoich powiekach? Jak wrażenie chętnie poczytam :)


piątek, 28 marca 2014

Co skrywa moja torebka czyli w wielkim worze nic znaleźć nie idzie :P

Prosta sytuacja.
Wybieram się załatwić kilka spraw. Torebka dziwnie ciężka ale jak to kobiecy wór wszystko skrywać musi. Zresztą wszystko jest potrzebne :)
Lecz gdy przychodzi moment wysznupania czegoś co faktycznie jest mi potrzebne to zaczynają się schody. 

I tak powstała myśl zaprezentowania Wam co skrywa moja mała torebka, torebka wariatki :)



Na pierwszy rzut idzie to ze uwielbiam wielkie torby. Może fakt ze wszystko się do nich mieści ale przypomina mi się fakt jak kiedyś poszukiwałam telefonu i byłam zmuszona wszystko z niej wyrzucić na podłogę. Moj mąż mało nie dostał zawalu ale dziwić się jak się w nich znajduje np. śrubokręt czy korkociąg? ha ha moja torebka akurat to zawiera.

 zresztą wiesz akurat do czego Ci się to przyda? Korkociąg akurat potrzebny ale śrubokręt he he :P


Kolejna podstawową rzeczą damskiej torebki są... wiadomo kosmetyki... a u mnie się walają kilogramami czasem nie wiem po co aż tak wiele. Przecież wszystko jest mi potrzebne...

                                                              A no i 

pachniucha przecież zabraknąć nie może :)


Tak tak... kolejnymi znalezionymi rzeczami są przede wszystkim potrzebne przybory włosowo-patrzałkowe. Bez nich fryzuryszcze się nie uda tak jak trzeba :D 


Zabraknąć nie może również podstaw czyli fona, słuchawek bez których nie ma wyprawy czy portfela ledwo już zipiącego. Ale sentyment wydany za ostatnia kasę pierwszej wypłaty ( jakieś 6 lat temu) nie pozwala wyrzucić :D
A i klucze... normalne...zawsze o nich zapominam. 

A gdy najdzie mnie ochota na coś słodkiego to jeszcze tez coś się znajdzie... 

   A najwięcej dodatkowych kilogramach zajmują moje przedmioty bazgralskie czyli zeszyt i organizer. Bez tego się nie ruszam na krok ale waży to tez niesamowicie. 


Nie raz się śmiałam ze szwagierki jak mąż jej robił porządki w torebce to czego ona tam nie miała :) Raz moje dziecko wypuściło mnie do pracy z 15-oma małymi samochodami. Nie zaczaiłam że mam ciężko dopiero jak w pracy czegoś zaczęłam szukać i zobaczyłam ten stos samochodów koparka mi opadła. 

Ale skąd się u mnie wziął śrubokręt w mojej torebce to do tej pory nie wiem. A Wy co macie najdziwniejszego w swojej torebce? 
Pochwalcie się chętnie się pośmieje :)

A potem mówią ze kobieta zawsze ma wszystko w odpowiednim momencie :D 


Miłego wieczorku :*

czwartek, 27 marca 2014

Laboratorium Pilomax z pomocą pielęgnacyjną dla mojego blond włosa :)

Moje włosy chyba już spróbowały wszystkiego. Głównie chodzi mi tu o szampony jak i odżywki skończywszy na maskach. Jakoś do tej pory nie potrafiłam dopasować sobie idealności która by moje włosiska pokochały. Teraz gdy mam Pilomax szampon i odżywkę Pielęgnacja włosy farbowane jasne wiem ze trafiłam na ideał :)


KROK 1.  SZAMPON przeznaczony jest do codziennej pielęgnacji włosów farbowanych jasnych. Łagodny dla skóry głowy, chroni kolor a jego receptura nie zawiera SLS ani SLES. Nie zawiera PARABENÓW.



Szampon zamknięty jest w białej tubce zamykanej na klik. Tubka skrywa w sobie 70 ml. bezbarwnego, z lejącą się konsystencja szamponu. Chodź lejący to i tak jest bardzo wydajny poniewaz już niewielka ilość szamponu pozwala umyć włosy i skórę głowy do porządku. Do tego idealnie się pieni a co najważniejsze nawet fajnie i delikatnie pachnie. 
Po zmyciu szamponu włosy są lekko poplątane ale to tylko do czasu użycia odżywki. 



KROK 2. ODŻYWKA  przeznaczona do stosowania po każdym myciu włosów farbowanych jasnych. Zawiera keratynę dzięki której wzmacnia włos oraz skrzyp polny który  przeciwdziała ich wypadaniu oraz starzeniu się włosa . Odzywka tak jak szampon nie zawiera SLS ani SLES oraz PARABENÓW. 



Odżywka zamknięta jest w dokładnie takim samym opakowaniu jak szampon. Jedynie co jest o wiele inne to konsystencja oraz jej kolor. Konsystencja bardzo zbita, gęsta przypominająca lekki mus. Kolorku jest jasno perłowego o bardzo delikatnym milutkim dla nosa zapachu.  


Odżywka idealnie współgra z szamponem. Jak wspominałam wyżej szampon plącze włosy. Natomiast użycie odzywki po myciu wygładza oraz rozplątuje włosy. Bardzo dobrze się rozczesują a przy tym praktycznie nie zostają włoski na grzebieniu. 

Po wysuszeniu włosów jakby na głowie o wiele więcej przybywa, są bardziej odżywiona, wzmocnione a przede wszystkim żaden nie stoi w rożne strony. Mięciutkie w dotyku i nie tylko. 

Kilka słów ode mnie 
Podsumowanie:

Pierwsze zetkniecie z Pilomaxem/WAX miałam po urodzeniu dziecka. Wtedy moja fryzjerka poleciła mi te kosmetyki tuż po temu jak wiadomo po ciąży strasznie wychodziły mi włosy. Byłam wręcz momentami łysa masakrycznie. Pomogło od strzału. Włosy szybko odrosły, i były silniejsze i piękniejsze. Bardzo się zmieniły. 

Tak samo teraz kilka myć szamponem, później aplikacja odżywki sprawiły że faktycznie włos miął głos. Stały się ładniejsze,bardziej odżywione, nie utraciły swojego koloru. Wręcz przeciwnie tak jakby świeciły innym blaskiem.  Przestały mi wychodzić a co dziwniejsze zrobiły mi się po nim loki. Zawsze nie umiałam sobie z nimi poradzić a teraz są bardziej ujarzmione i faliste ale bez szopy. 
Również podoba mi się w tym duecie to że po użyciu włosy się nie puszą ani nie elektryzują. 



Z duetu PIELĘGNACJA jestem bardzo zadowolona bo znalazłam w nich to co od dawna szukałam. Ale przede mną i włosami jeszcze jedno wyzwanie a mianowicie 3 kroki REGENERACJA. I tu jestem bardzo ciekawa co z tego wyniknie. O tym będzie później. Małe podsumowanie za jakiś czas. 

Znacie te produkty a może same używacie? Jak wrażenia?

 A jeśli nie miałyście z nimi styczności  to zapraszam Was serdecznie na stronkę sklepu http://www.wax-sklep.pl oraz do polubienia funpage Pilomax https://www.facebook.com/Pilomax.Wax


Produkt do testów otrzymałam dzięki współpracy z 


Nie miało to jednak wpływu na moja opinię. 

środa, 26 marca 2014

Małe przechwalanki czyli to co kochamy najbardziej zakupy oraz przesyłeczka :)

Witajcie po długiej nieobecności :)

Własnie zdałam sobie sprawę że mój blog pokrył się malutkimi pajęczynami aż wstyd. Ale i doszło do mnie że moje dziecko mi strasznie szybko rośnie a czas w którym pracowałam mogę powiedzieć że dla małego był stracony bo bez matki. Ciężko mi i dlatego nadrabiałam go jak tylko mogłam :)
I dlatego wszystko tak wynikło jak wynikło....

Za to dziś będę się chwalić małymi zakupami biedronkowo- apteczno- drogeryjnymi  :)


Będąc w biedronie na zakupach pokusiłam się tym razem na żel pod prysznic Oceania Aroma miód i mleko. Zapach i konsystencja świetna wiec czemu nie kupić. Miałam kiedyś inny zapach i mi się również podobał wiec chętnie powróciłam do tej marki :)


Natomiast najlepiej chyba jestem zadowolona z zakupionej tam torebki turkusowej. Ładna,poręczna a przede wszystkim pakowna a to ja uwielbiam najbardziej. Lubie jak wchodzi mi do niej dosłownie wszystko a ta spełnia swoje zadanie. Kosztowała mnie aż 15 złotych po przecenie ale było warto. Jest cudowna :)





Nie zabrakło również u nas w domku produktów marki Oillan. Jak już wiecie jestem ambasadorka tej marki ale i jestem jej wierna od kilku lat. Postanowiłam uzupełnić sobie zapasy przecież się to nigdy nie straci a wręcz pomoże :)

W osiedlowej aptece zaopatrzyłam się w :


* Emulsje natłuszczającą do kąpieli dermatologicznej z 64 % parafiny ciekłej. Idealny natłuszczasz do ciała :)
Cena ok 33 zł.

* Płyn do mycia i kąpieli 2 w1  od pierwszych dni życia 400 ml za 31,50 

* Balsam intensywnie natłuszczający 30 % kompleksu natłuszczającego. Tylko na fotce bez opakowania kartonowego poniewaz gdzieś mi je dziecko wyniosło :P
Cena za balsam bardzo przystępna 15 zł za opakowanie 200 ml. 

Polecam produkty bo są świetne :)

A w drogerii połasiłam się tylko na odżywkę do włosów Gliss Kur Ultimate Repair z 3x większym kompleksem keratyny. Nie nacieszyłam się nią zbytnio długo bo mąż mi ja skonfiskował i było tyle :P

Na sam koniec pochwalę Wam się mała wygrana na blogu u Lady Colours Life :)
W jej rozdaniu udało mi się zdobyć kosmetyki marki Rimmel a mianowicie:
Tusz oraz czarna kredkę zamknięta w ładnym pakieciku.


 Koleżanka dorzuciła od siebie do wygranej jeszcze lakierek do paznokci Wibo oraz kredkę marki Yves Rocher oraz srebrny eyeliner również marki Rimmel. 



Powiem Wam że strasznie się ucieszyłam z wygranej ponieważ twierdze ze mnie nic w ostatnim czasie nic dobrego mnie nie spotkało. Całe życie mam pod górę i chyba się nie zapowiada się to na jakaś zmianę w przyszłości. Może kiedyś... 

Dobra już nie marudzę :)
Powiedzcie co Was spotkało miłego w tym tygodniu albo wcześniej ?:)

Miłego wieczorku :)


poniedziałek, 17 marca 2014

Balsam intensywnie natłuszczający z pomocą dla suchej skóry :D

Hejka :)

Już wczoraj miała się pojawić na blogu mała notatka ale jak na złość pogoda za oknem splatała nam figla i na kilka godzin odebrała prąd. To jest jakaś masakra. Brak prądu i epoka kamienia upanego nastaje momentalnie... 

Za to teraz w tym momencie postanowiłam podzielić się z Wami pewnym odkryciem dla bardzo suchej skory. Rożne czynniki wpływają na nasza skore i własnie te czynniki powodują ze nasza skora staje się albo przesuszona albo po prostu strasznie alergiczna. Mi z pomocą przyszedł balsam intensywnie natłuszczający marki Oillan. 

Kilka słów od producenta :

Balsam intensywnie natłuszczający (400ml)
Bogata receptura balsamu zawiera kompleks natłuszczający o wysokiej zawartości lipidów, który intensywnie i długotrwale regeneruje podrażnioną, suchą oraz łuszczącą się skórę niemowląt, dzieci i dorosłych. Trójglicerydy kwasu kaprynowego i kaprylowego odbudowują strukturę lipidową naskórka, wzmacniając barierę ochronną. Parafina ciekła doskonale natłuszcza i wygładza skórę, a tworząc na jej powierzchni delikatny film ochronny – ogranicza transepidermalną utratę wody. Olej z ogórecznika lekarskiego i masło shea intensywnie odżywiają i nawilżają skórę, przywracając jej gładkość i elastyczność. Cucurbityna łagodzi podrażnienia oraz świąd, a alantoina i D-pantenol niwelują szorstkość skóry, przywracając jej komfort. Preparat jest polecany we wspomaganiu terapii schorzeń dermatologicznych (AZS, łuszczyca, „rybia łuska”).

Stosowanie:

Rozprowadzić cienką warstwę na dokładnie oczyszczonej skórze. Stosować 2 razy dziennie.

Zalecenia:

W celu uzyskania optymalnych efektów zaleca się, aby do oczyszczania zastosować odpowiedni preparat do mycia twarzy i/lub ciała z serii Oillan.




Kilka słów ode mnie:

Strasznie w produktach Oillan podoba mi się to ze większość ich kosmetyków schowana jest w tubkach. I w tym przypadku jest tak samo. Balsam intensywnie natłuszczający znajduje się w wielkiej plastikowej białej tubie zamykanej na klik. Tuba wykonana jest z miękkiego materiału dzięki czemu pozwala w szybki i łatwy sposób wydobyć balsam z opakowania. Plusem jest również to ze balsam sam nie ucieka z opakowania. 


Konsystencja balsamu jest bardzo zwarta, nie lejąca się. Doskonale rozprowadza się po skórze ciała nawet po tej wilgotnej. Nie zostawia za sobą tłustego filmu tylko od razu wchłania się w skore nadając ciału lekki efekt chłodzenia. 





Kolorku jest mlecznego o lekkim niedrażniącym nosa zapachu. Zapach utrzymuje się troszkę na skórze po czym zanika. 

Zapomniałam dodać że balsam zawiera aż 30 % kompleks natłuszczający ciało. 


Składniki

Aqua, Caprylic/Capric Triglyceride, Paraffinum Liquidum, Coco-Caprylate/Caprate, Ethylhexyl Stearate, Propylene Glycol, Cyclopentasiloxane, Cetyl PEG/PPG- 10/1 Dimethicone, Panthenol, Cera Microcristallina, Hydrogenated Castor Oil, Sodium Chloride, Petrolatum, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Allantoin, Tocopheryl Acetate, Borago Officinalis Seed Oil, Cucurbita Pepo Seed Extract, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Methylisothiazolinone.



Moja opinia :

Alergia i suchość skóry nieodłączny mój i mojej rodziny przyjaciel. Zwariować czasem idzie. Ale cóż jak mamy takie a nie inne czynniki wpływające na powstawanie tego wszystkiego. Woda, jedzenie, kosmetyki do mycia ciała tak by szło wymieniać i wymieniać. 
Ale jak walczyć to walczyć do końca. 


Z pomocą przyszedł nam Oillan i ich cudowny pełen lekkiego dotyku balsam. 
Już jak wspominałam wcześniej ma fajna konsystencje dzięki której nie ma tego tłustego filmu na skórze. Szybko się wchłania i doskonale natłuszcza skore. Z pierwszym dotykiem przekonaliśmy się ze jest to ratunek jakiego było nam od zawsze potrzeba. Pierwsza aplikacja na skore i pierwsze pozytywne relacje a skora o maj... cudowna w dotyku bez widocznej suchej złuszczającej się skóry. 
A co najważniejsze idealnie również sprawdza się na młodej skórze mojego dziecka a czemu?

Plusy:

* dobrze natłuszcza
* sprawia ze z biegiem dziennego używania naskórek sam się odbudowuje
* skora po nim jest mocniejsza i bardzo broni się przed alergią
* nie powoduje swędzenia
* szorstkość znika na bardzo długi czas
* może być stosowany u dzieci
* nie zawiera parabenów
* nie zawiera barwników

Minusów: brak ale i dobrze:)

Podsumowując :

Marka Oillan w swoim asortymencie ma wiele pozytywnych produktów które w doskonały sposób walczą z alergia skóry ciała i nie tylko. Nasza rodzina jest szczęśliwa własnie dlatego że nasze ciała opuściła alergia chodź na jakiś czas a wiadomo że najważniejszy na twarzy człowieka jest uśmiech bo przecież on mówi wszystko :)

Wiem że już kiedyś Was pytałam o produkty Oillanu czy je znacie albo używacie. Wiec ponownie pytać nie będę ale polecę produkt alergika poniewaz jest strzałem w 10 tkę :)
Niezastąpiony :)



Produkt do testów otrzymałam w ramach współpracy ambasadorskiej z marką 



Nie miało to jednak wpływu na moja opinię 

środa, 12 marca 2014

Domowej roboty pizza czyli nusinka kusi późnym wieczorem :D

Ale ja jestem nie dobra wiem :D

Późna pora a mnie naszło na robienie domowej pizzy. 
Ale chciałam Wam pokazać szybciutki a zarazem doskonały przepisik na ciasto typowe z pizzerii a tym bardziej z Pizzy Hut. 
Do tego doskonały dip czosnkowy z Da Grasso wiec misz masz gwarantowany a pizza że palce lizać :)

Wiec kusimy :D


Przepis na pizze :
Ciasto :

40 dag maki ( 3 pełne szklanki do herbaty)
30 dag drożdży oczywiście świeżych
4 pełne łyżki oleju 
1/2 łyżeczki soli
2/3 szklanki letniego mleka
2/3 szklanki letniej wody


Następnie wszystko doskonale wyrabiamy do uzyskania ciasta a następnie odstawiamy na godzinkę do wyrośnięcia. 


Po upłynięciu godziny jedna cześć ciasta rozwałkowujemy do 5 mm (ale nie za cieniutko) i nakładamy na posmarowana tłuszczem blachę.

Nakładamy wybrane składniki na ciasto. 




 Pieczemy w temp. 180 stopni przez ok. 20 minut potem należy ją sprawdzić jak się upiekła i czy w ogóle się upiekła  :)


Sos pomidorowy do pizzy:

2 łyżki koncentratu pomidorowego
2 łyżki wody
2 duże ząbki czosnku przecisnąć przez praskę
dodatkowo: sól, pieprz, oregano, bazylia,tymianek



Dokładnie wszystko wymieszać ze sobą i odłożyć do lodówki na 20 minut żeby bul chłodniejszy i lepszy w smaku. 


Sos czosnkowy z Da Grasso:

Do miseczki wlewamy malutki jogurt naturalny, następnie przeciskamy przez praskę 3 duże ząbki czosnku można oczywiście dodać więcej czosnku jeśli oczywiście chcemy mieć sos bardziej czosnkowy. Następnie dodajemy 3 pełne łyżeczki majonezu. Następnie wsypujemy plaska łyżeczkę cukru i ostrożnie dodajemy sol do smaku żeby oczywiście nie przesadzić. Na koniec dodajemy np. bazylie albo oregano do smaku i oczywiście pieprz i mieszamy. Sos odkładamy do lodówki aż do schłodzenia. 


Palce lizać :D


A na koniec efekt mojego małego pizzowego postępu. Pieczona pierwszy raz ale jak widać nawet wyszła fajna i nawet zjadliwa :P

Nie no naprawdę smaczna o przepysznie cieniutkim  i chrupiącym spodzie :)




Nie patrzcie na to że ma taki a nie inny kształt ale się nie dorobiłam jeszcze blaszki typowo na pizze :P

Hm... chyba będę piekła ją częściej :D

A Wy macie swój idealny przepis na cudownie smaczna pizze? :D Pochwalicie się? :)


Mam nadzieje że podane przepisiki Wam się przydadzą i skorzystacie z nich w najbliższym czasie:)

Pozdrawiam 
Nusia :)