poniedziałek, 30 września 2013

Paznokcie pachnące owocami a jednak wszystko jest możliwe :)

Lakieroholizm to jest choroba która chyba towarzyszy każdej kobiecie. W dzisiejszych naszych czasach nie ma takiej chyba która by nie była uzależniona od pomalowanych bądź zadbanych paznokci. A na naszym rynku kosmetycznym mamy wszystkiego od zatrzęsienia. 

Ja sama zaliczam się do uzależnionych na maksa mówmy co mówmy. Ale tak jest. Lubie malować, lubię zmieniać a od niedawna lubię wąchać paznokcie które pachną hm... owocami :)
Tak tak owocami dlatego tez dziś prezentuje Wam lakier który mnie zachwycił, a zarazem uzależnił :)

Astor Fash`n Studio Fruit Scent 121 

Oczywiście bez bicia przyznać się muszę ze lakier marki Astor jest moim pierwszym kosmetykiem tej firmy jaki mam okazje posiadać. Pierwszym i moim zdaniem już na początku trafionym w samo sedno. 

W swoich łapkach mam odcień 121 czyli fiolet. Kolorek trafiony niesamowicie w moje oczekiwania. Własnie takie kolorki lubię. 


Lakier znajduje się w małym poręcznym opakowaniu o pojemności 6 ml, czyli standardowym. Lakier posiada czarna zakrętkę z naklejkami owoców co oznajmia nam ze będzie związany z owocami hm...
Po odkręceniu go powiem szczerze ze zapach standardowego lakieru chowa się w kat. Czuć mila słodka won oczywiście owocowa. Dla mnie zapachowo przypomina wisienki :)
Hm... za czelo się milutko :)

Pędzelek lakieru oczywiście standardowy nie za gruby nie za cienki taki w sam raz. Lakier rozprowadza się nim moim zdaniem świetnie a co najważniejsze już za pierwszym razem idealnie pokrywa płytkę bez poprawiania. Lecz ja proponuje kolejna warstwę dla lepszego i bardziej trwałego utrzymania go na płytce. 


Skoro kwestie pędzelka mamy już za sobą to może poruszymy inna. Podoba mi się w tym lakierze to ze bardzo szybko schnie. Na płytce paznokcia utrzymuje się do 4 dni po czym zaczyna się wycierać. Ale nie odpryskuje. Ze zmywaniem również nie ma problemu bo schodzi raz dwa. Nie obciąża niczym płytki paznokcia, nie zostawia na nich przykrych niespodzianek typu zniszczenia bądź zabarwienia płytki. Jest w tym moim zdaniem idealny. 



Hm... a teraz przyszedł czas na podsumowanie czyli pokazanie tego cudeńka na paznokciach. Jak widzicie intensywny fioletowy kolorek troszkę przechodzący w róż i ten zapach działa świetnie na nasze zmysły. Dobrze pokryte a zarazem wyróżniające się paznokietki nadają tylko nam blasku. 






Wiec same powiedzcie jak my kobiety mamy nie kochać malowania paznokci a tym bardziej teraz kiedy marka Astor dala nam możliwość napajania się owocowym zapachem. Idealnie. 

Używałyście? Fajny Waszym zdaniem? 

Lakier do testów otrzymałam do testowania dzięki współpracy z 


Nie miało to jednak wpływu na moja opinie. 

wtorek, 24 września 2013

Bo ja lubię jak mój mąż... pięknie pachnie czyli Cuba Royal na jego ciele.

Uwielbiam takie dni kiedy przypadkowo zostajemy sami z mężem w domku, dziecko na spacerze z babcią wtedy mamy tylko czas dla siebie. Przeważnie wtedy... uwielbiam się w niego wtulać a tym bardziej teraz gdy...

Niedawno do testowania mój mąż dostał z firmy Wit Dystrybutor Kosmetyków wodę toaletową Cuba Royal za którym ja wręcz szaleje i dziś dzielimy się z Wami naszymi spostrzeżeniami :)

Kilka słów od producenta :

Cuba to linia zapachowa znanej marki, produkowana we Francji, na którą składają się wody toaletowe
i perfumowane, dezodoranty w sprayu i roll-on. Design produktów nawiązuje do unikalnego stylu,
który reprezentuje najbardziej znana woda z serii – Cuba Gold.
Wody toaletowe Cuba Men występują w kilku wariantach zapachowych – Black, Blue, Brazil, Gold, Green, Grey, Red, Royal, Wild Heart.

Piramida zapachu :

 NUTA GŁOWY: bergamotka, mandarynka, grejpfrut, jabłko
NUTA SERCA: gałka muszkatołowa, goździk, kardamon, drzewo sandałowe
NUTA BAZY: piżmo, ambra, nuta skórzana


O wodzie słow kilka : 

Woda toaletowa Cuba Royal schowana jest w złotym opakowaniu przypominająca na pierwszy rzut oka wielki nabój a zaś z drugiej strony cygaro. Jedno i drugie pasuje idealnie.

Po dostaniu się do środka " naboju " ukazuje nam się świetny brązowy a zarazem zgrabny flakonik który wygląda faktycznie jak cygaro. Bez jakichkolwiek napisów i innych rzeczy.  Zresztą same zobaczcie sobie. 


Wystarczy jedno naciśniecie żeby męskie ciało zasmakowało odrobiny zapachowej przyjemności. 

Nie tylko moja opinia :

Pamiętam kiedy po raz pierwszy rozpoczynałam praktyki w hurtowni kosmetycznej. Miałam może jakieś 16 lat tak mi się wydaje. Wtedy po raz pierwszy zetknęłam się z Cuba męską. Pamiętam że kobiety strasznie były oczarowane tym zapachem i często kupowały je swoim mężczyzną. Później jakoś już nie miałam z nim styczności do niedawna. 


Jak mąż go otrzymał myślałam że nawet nie zdarzę mu pstryknąć kilku fotek. Jak się dossał to psikał na prawo i lewo. A unoszący się zapach po domu po prostu powalał mnie na kolana. Mocna męska nuta z odrobina słodkości jeszcze chyba nikomu nie zaszkodziła. Ale mi chyba tak. Nie wyobrażam sobie dnia żeby mój mąż nie pachniał Cuba. Wtedy mam wrażenie ze cały świat należny dla nas a on jest słodki i pociągający :)


Powiem Wam ze minęło 10 lat a zapach Cuby pozostał taki sam jak te parę lat temu. Cudowny rewelacyjny taki męski. Hm... tak samo jak powiem Wam ze nawet po kąpieli czy praniu ubrań zapach dalej czuć na ciele czy ubraniach mmm... jednak jest w nim to coś. Niezmienne od lat. 

Hm... w sumie my kobiety jesteśmy strasznie wymagające jeśli chodzi o naszych panów lecz powiem Wam tak jeśli raz popsika się woda toaletowa Cuba jesteśmy sprzedane na maksa. Zapach w Nas zostaje na zawsze :)


Jeszcze podsumuje słowa mojego męża które usłyszałam po przetestowaniu wody toaletowej. Zono moja żadnej innej wody już nie chce bo ta jest najlepsza i najcudowniejsza. Koniec :)

Podsumowując:

Kocham jak mój maż pachnie seksownie :)
I lubię to że on lubi Cube he he :)

A Wasi mężczyźni czym się psikają fajnym  :)


Produkt do testów otrzymałam w ramach współpracy z 



Nie miało to jednak wpływu na moją opinie. 

poniedziałek, 23 września 2013

Moja nowa kolorowa współpraca :)

Cześć dziewczyny :)

Wpadam do Was tak strasznie szybciutko z mała przechwałką :)
Musze Wam się pochwalić nowa świetną współpracą jaka udało mi się niedawno nawiązać. A mianowicie jest to współpraca kolorowa i same zobaczcie :)

Znacie może marka Miss X? Jeśli nie to przybliżę Wam kilka słów na jej temat :)

Marka Miss X została stworzona dla tych którzy chcą wyrazić swoja osobowość prostymi ale i kreatywnymi zabiegami. To produkty przeznaczone dla kobiet świadomych - ceniących jakość które dostosowują mode do swojej osobowości. Miss X wychodzi naprzeciw oczekiwania klienta ma na uwadze obecne i nadchodzące trendy. Jest wyrazistym dopełnieniem wizerunku kobiety.

* bogata gama kolorów ( od awangardy do harmonii w modzie )
* najnowsze trendy
* indywidualny makijaż
* jakość w przystępnej cenie

Produkty dostępne w sieci Sekret Urody. 

Hm... to skoro już nawiązałam do tematu słów kilka przyszedł czas na paczuszkę która skrywała cuda, cudeńka :)





Lakierki od początku :

Brązowy nr 17
Biały nr 02
Różowy nr 05
Czerwony nr 19

Każdy lakierek pełnowartościowy, kolorystyka idealnie trafiona w moje gusta a testowanie będzie sama przyjemnością. Kocham moje paznokietki i czuje ze one pokochają te lakiery :)

Więcej możecie zobaczyć sobie na ich stronce na facebooku pod tym adresem Miss X 


Poznała je któraś z Was może?
Jakie są? :)

Trzymajcie się ciepło a  idę napajać ich cudownością :)
Pozdrawiam
Nusinka 

niedziela, 22 września 2013

Pokolorujmy sobie życie czyli różowo mi na policzkach :)

Kobiecie której układa się kompletnie wszystko w jedna całość nie trzeba nic co by bardziej ubarwić swój świat. Własnie tak jest u mnie. Od jakiegoś czasu mam wszystko to czego pragnęłam tyle czasu aż marzenia w końcu się spełniły i jest świetnie.

Ale przychodzą takie dni że uwielbiam kolorować swój świat a tym bardziej na różowo dlatego też pochwale się Wam czymś bez czego się nie rozstaje, co pokochałam niesamowicie już od pierwszego dotyku:)

Expert Wear Blush od Maybelline New York

Kilka słów od producenta o produkcie :

Długotrwały róż do policzków. Jedwabiście gładka formuła sprawia, że cera wygląda świeżo. Łatwo się rozprowadza, dając efekt naturalnych rumieńców. Nie tworzy smug ani plam. Do opakowania dołączony jest pędzelek. 4 kolory. 

Kilka słów ode mnie :

Male poręczne a zarazem płaskie opakowanie strasznie przypominające cień do powiek , skrywa w sobie niewielki prostokącik który po brzegi wypełniony jest różem do policzków. Róż kolorku jest nr 40 czyli Precious Pink piękny delikatny z doskonałym napisem MNY :)


Oprócz małego prostokąta znajduje się również pędzelek również mały ale za to jaki sprytny :)
Przeznaczony do aplikacji różu na policzki. Nakłada się nim róż świetnie, nie obsypuje się nie kruszy raz dwa ląduje na policzkach. 
W pędzelku to jest dobre ze same możemy kontrolować sobie nakładanie różu a za jednym razem nic na pędzelku nie zostaje. 


Moja opinia :

Do tej pory strasznie byłam wierna różowi do policzków marki Bell. Nawet nie oglądałam się za żadnym innym ponieważ nie widziałam takiej potrzeby. Aż do momentu gdy w moich skromnych progach nie pojawił się ten oto Expert Wear Blush. Od razu wylądował na moich policzkach. Strasznie podoba mi się w nim to ze nakłada się go pędzelkiem który jest bezpośrednio połączony z produktem. Czyli jest jego osobistym pędzelkiem. Nakładając na pędzelek róż ani troszkę się nie kruszy czy obsypuje. Już doraźna ilość wystarczy żeby zaznaczyć różem kości policzkowe. 


Na policzkach daje świetny delikatny odcień który idealnie dopasowuje się do kolorytu skory. Sprawia ze skora jest jedwabiście po nim gładka nie świeci się ale za to świetnie wyszczupla twarz czy tez nadaje nam kobiecego uroku. 

Stał się on dla mnie nieodłącznym bohaterem makijażu. Nawet na jego poczet zaniechałam nakładania cieni na powieki bo uznałam że róż na policzkach  w połączeniu z podkładem oraz tuszem na rzęsach w zupełności mi wystarczy żeby wyglądać obłędnie kobieco. 

Przyszedł czas na zaprezentowanie efektu po 4 krotnym nałożeniu różu na policzki. Jak widzicie poniżej prezentuje się świetnie, ładnie uwydatnia kości policzkowe, a mi samej dodaje uroku. Nie pokazałam całej buźki ale mam nadzieje ze dopatrzyłyście się go idealnie. 


Dodam od siebie jeszcze to iż róż na policzkach utrzymuje się bardzo długo, nie uczula nie powoduje zaczerwienień ani żadnych czynności niepożądanych. Tak samo nie barwi skory i schodzi idealnie wraz z całym makijażem. 


Jestem niezmiernie zaskoczona jego działaniem i jego efektem. I strasznie dziękuje drogerii internetowej ezebra za możliwość jego przetestowania. Marzenia o idealnym różu i kolorowym świecie kobiety spełnione w 100 % :)


Produkt do testów otrzymałam w ramach współpracy z 


Nie miało to jednak wpływu na moja opinie. 

piątek, 20 września 2013

Colossal Volum Express Smoky Eyes od Maybelline moja opinia

Witajcie :)

Z racji tego ze mam dziś wolny dzień od pracy postanowiłam się wykazać  i coś napisać. Ale oczywiście nie wiedziałam w co mam od rana włożyć ręce a na dodatek mam szkraba przeziębionego. Wszystko na głowie matki polki aj...

Od dawien dawna wiadomo ze jestem straszna zwolenniczka marki Maybeline New York. Dlatego tez gdzie wpadną mi pod rękę ich produkty a kaskę mam to zaraz kupuje. 
Niedawno wpadł mi w łapki Colossal Volum Express Smoky Eyes pogrubiajacy tusz do rzęs. A dziś chwale się Wam efektami i nie tylko.

Kilka słów od producenta :

 Dla kobiet, które pragną w prosty sposób nadać swoim oczom legendarny look `smoky eyes`.
Działanie: 
- połączenie kolagenowej formuły Colossal z intensywnie czarnymi i matowymi pigmentami, jak w kredce do oczu,
- kultowa, mega pogrubiająca szczoteczka Colossal,
- trzy trendy, matowe odcienie zapewniają idealne dopasowanie makijażu smoky do Twojego looku,
- matowe wykończenie, efekt przydymionego makijażu.
Efekt: kolosalne pogrubienie i przydymione spojrzenie dla prawdziwego efektu `smoky eyes`.
Dostępne kolory: czarny, brązowy, niebieski. 

Cena: 30zł / 10ml





Kilka słów ode mnie :

Pierwszy raz mam jakiegokolwiek Colossala w swoich łapkach. I nie ukrywam ze czasem żałuje że nie posiadałam żadnego wcześniej. Każdy mały nie poręczny żółciutki kolorek ma w sobie to coś. Co naprawdę zachwyca. 

Ta maskara również. Żółta malutka dość zgrabna z motywem ognia warunkującego smooky eyes czyli przydymione oko. Prosta, zwyczajna ale z efektem o którym za chwile. 


Szczoteczka maskary na pierwszy rzut oka jak myślicie jaka? Tak samo najzwyklejsza. Ale jednak taka nie jest. Po wyciągnięciu z opakowania świetnie pokryta jest mała ilością nie ociekająca w żadnym przypadku tuszem. Nakładając go na rzęsy świetnie się rozprowadza zostawiając za sobą delikatny ślad czarnego kolorku. 


Hm... producent wspomina nam ze maskara ma za zadanie pogrubiać rzęsy. A czy aby tak jest? Szczerze nie zauważyłam. W oczy przede wszystkim rzuca się efekt idealnie wydłużonych i lekko podkręconych czarnych rzęs. Efekt moim zdaniem na tyle jest fajny ze przede wszystkim rzęsy są rozdzielone nie zlepione i super czarne. Szczerze bardzo lubię jak maskara pogrubia maksymalnie rzęsy ale ta a mi również spasowała. niesamowicie. A to dlatego że jest leciutka i w ogóle jej nie czuć ze ma eis ja na rzęsach :)
Przydymionego oka lekko brak. Lecz jeśli ktoś uwielbia nakładać kilkanaście warstw tuszu to powiem Wam że nie potrzebna jest już kreseczka na oku. Maskara tworzy na sama. Co ja będę mówić same sprawdźcie. 

Efekt postarałam się Wam udostępnić na dwóch fotkach. Jedna obowiązkowo jest bez nałożonej maskary. Druga zaś prezentuje 3 warstwy. Nic szczególnego ale efekt milutki.


Została mi jeszcze kwestia zmywalności maskary. Wiecie co tu również jest z nim fantazja. Kilka nałożonych warstw znika w mgnieniu oka pod wpływem mleczka bądź micela. Nie pozostawia nic po sobie a co najważniejsze ani troszkę nie uczula nie powoduje łzawienia oczu. 


Podsumowując :

Z każdym razem kiedy przybywa mi jakiś kosmetyk Maybelline więc ze będę z niego zadowolona. I tak własnie jest. Jestem i będę wierna tej marce. 

A Wy wypróbowałyście ją? I jak zadowolone?


czwartek, 19 września 2013

Pierwsze urodzinki mojego bloga:)

Witajcie :)

Wrzesień jest dla mnie szczególnym miesiącem. Kocham go własnie za to ze idzie jesień ale i za to ze poznałam swojego męża, mój synuś zaczął chodzić we wrześniu i tak mogłabym wymieniać w nieskończoność :)

Ale dziś będzie całkiem inaczej bo własnie wczoraj czyli 18.09.2013 r mój blog obchodził swoje pierwsze upragnione urodzinki :)
Jeszcze pamiętam ten dzień jak w zeszłym roku zaczynałam pisać pierwszy wpis. W domu pukali się w głowę co ja robię ale ja tworzyłam to co kocham, to co było moja pasja od dawna. A teraz pomagają mi wszyscy i jest świetnie :)

Kocham pisać, kocham tworzyć, kocham fotografować a najbardziej kocham oblepiać się kosmetykami ha ha :) 

Dlatego tez blogu żyj sto lat i bądź ze mną na zawsze :)





Po krótce podsumuje ten rok :)

Blog został założony 18 września 2012 r.
Za ten czas napisałam 220 postów o kosmetycznej i rożnej tematyce. 
Blog czyta 302 osoby z czego polowa komentuje. Rozdań na blogu było jak do tej pory 3 ale się ciesze w ogóle frekwencja :)
Dzięki temu poznałam wiele ciekawych ludzi, poznałam wiele rzeczy dotąd nie odkrytych, mogłam radzić na każdy sposób i wykazać się w innych dziedzinach. 

Za co Wam serdecznie dziękuje bo wiem ze bez Was nie dałabym rady :)
Wiec świętujcie ze mną :)

Buziaki 
Nusinka

wtorek, 17 września 2013

Mała rocznica, małe wspominki :)


Własnie dziś z mężem obchodzimy nasza malutka II rocznice ślubu a 4 rocznice naszego poznania. 
Własnie to 2 latka temu złożyliśmy przysięgę wierności i miłości do końca życia. Ten dzień był szczególny cudowny, niezapomniany  i strasznie upalny.


Mimo niektórych niepowodzeń, niektórych niepotrzebnych kłótni i takich strasznych sytuacji które nigdy nie powinny mieć miejsca chce Ci mężu powiedzieć ze Cie kocham i będę kochać zawsze :*
Nie ma małżeństw idealnych ale za to są te dwa serca które się kochają nade wszystko i na zawsze :)

Mam nadzieje że nie zapomnisz o dzisiejszej rocznicy :)






niedziela, 15 września 2013

Wyniki rozdania :)

Witajcie kochane :)

Dziś wreszcie po kilkudniowej przerwie dochodzę do siebie po wypadku. Nie ukrywam że dalej wszystko mnie boli ale ciesze się ze moja buźka wraca do stanu użyteczności :)

Kilka rozdaniowych faktów :

Przede wszystkim laseczki dziękuje za to ze był tak liczny odzew na moje rozdanie:)
W rozdaniu wzięło udział  91 osób :)
Przybyło mi dodatkowo 98 obserwatorów z czego jestem strasznie zaskoczona ale połowa nie brała w ogóle udziału w nim. Ciekawe ile ucieknie po nim he he :)


Dłużej nie ma co przeciągać. Postanowiłam podać Wam wyniki mojego typowo kobiecego rozdania. A szczęśliwą kobietka która wygrywa jest? :)



Serenitka B 

Serdecznie Ci gratuluje i biegnę pisać do Ciebie maila :)
A Wam również serdecznie dziękuje i zapraszam do następnego rozdania które rusza na dniach :)

Buziaki :)


sobota, 14 września 2013

O lakierze który w życiu nie powinien być nazwalany lakierem...

Nie dawno z urlopu przywiozłam sobie kilka drobiazgów. A tym bardziej lakier do paznokci który do koszyka wrzucił mi syn. Myślałam ze będzie strzałem w 10 tkę ale okazało się że....

Mowa będzie o lakierze do paznokci Verona Butterfly Single odcień 429


Kilka słów od producenta :

Lakier z nowej kolekcji firmy Verona, aż w 60 pięknych odcieniach. W maleńkich buteleczkach znajdziemy lakier najwyższej jakości, o optymalnej konsystencji ułatwiającej jego aplikację. Lakier jest trwały, utrzymuje się na paznokciach przez kilka dni, nie odpryskuje się, ma piękny połysk. Kształt pędzelka ułatwia malowanie paznokci.

Cena: ok. 4zł / 6ml

Kilka słów ode mnie :

Odcień jaki posiadam definitywnie przypomina trawę wychodząca na wiosnę z ziemi czyli jasnozielony odcień. Ciekawy zresztą nie posiadałam owego wiec wylądował u mnie na paznokciach.

Male poręczne szklane opakowanie o pojemności 6 ml. Opakowanie jest przezroczyste z czarna nakrętka niczym nie wyróżniające się.
Konsystencja lakieru niezbyt gęstą a wręcz taka lejącą się. Zapach wiadomo jak lakier do paznokci drażniący nos.


Pędzelek tego cuda standardowy, krotki a zarazem cienki. Nawet dobrze się nim maluje, dociera do każdych zakamarków paznokcia. Lecz za pierwszym razem idealnie pokryć płytki nie umie poniewaz strasznie przebija. Ale kolejne drugie czy nawet trzecie czwarte malowanie wręcz jest wskazane dla uzyskania najlepszego efektu. 


Tak lakier prezentuje się na paznokciach. Może i fajnie ale mnie bardziej przypomina coś rzadkiego ha ha... ale mam skojarzenia :)







Jedyne co w lakierze mi się spodobało to to iż bardzo szybko wysycha na paznokciu. Pozwala to za jednym razem nakładać kolejne warstwy bez uprzedniego czekania kilka minut. Lecz w tym momencie chyba plusy się skończyły. 

Przyszedł czas na kwestie utrzymania. To już jest chyba jakaś pomyłka. Po nałożeniu tych warstw na paznokcie już po ok 2 godzinach pod pomalowanym kolorem tworzy się bąbelek który po czasie schodzi z cala warstwa lakieru. I paznokieć zostaje goluśki. I tak jest z każdym z nich czy nałożysz jedna czy dwie warstwy po prostu odpryśnie w tym samym dniu. 


Trwałość na minus tak samo zmywanie. Tragicznie schodzi z płytki, do tego pozostawia za sobą zieloną zabarwioną płytkę a
 na płytce pojawiają się dziwne pęknięcia. Strasznie mnie to zdenerwowało. 

Myślałam ze polski lakier okaże się idealny ale jednak znowu się przejechałam. Nie wrócę do niego więcej. 
Tylko teraz się zastanawiam co ja z nim mam zrobić pocisnąć komu czy wyrzucić heh...

Któraś z Was miała go może? I jaki był? Też dla Was okazał się kicha jak i u mnie? Chyba ze któraś z Was chce go przetestować wyrazić o nim inne zdanie  to zapraszam na mojego FP pierwsza osoba dostanie go poleconym już w przyszłym tygodniu :)

A teraz pozdrawiam i lecę dalej się kurować :)


piątek, 13 września 2013

Satynowe powieki czyli W7 The BIG FIVE w akcji....

Witajcie :)

Mam fiola na punkcie cieni do powiek. Uwielbiam je miec, uwielbiam je nosic i nimi zdobic oczy. 
Ale zawsze jest jakieś ale... najbardziej odpowiadają mi kolorki jasne, pastelowe albo satynowe pod warunkiem ze się świeca. I własnie takie mam, które uwielbiam i z Wami się nimi podzielę. 

W7 The BIG FIVE

Kilka słów o produkcie :

Fantastyczna paletka 5 cieni do powiek w stonowanych, delikatnych barwach. Satynowe, doskonale skomponowane pozwalają w prosty i wygodny sposów wykonać perfekcyjny makijaż. Paleta zawiera jasne, lekko zgaszone pastele idealne dla Pań, które kochają lekki i delikatny makijaż.

Cienie świetnie się aplikują, nie osypują się, a ich konsystencja pozwala na łatwe łączenie i cieniowanie. 
Elegancka kasetka zawiera dodatkowo lusterko i podwójny aplikator.

Wymiary paletki: 14,5 x 5 cm

Pojemność:

7,5g



Moja opinia :

Na temat produktu a prędzej opakowania rozpisywać się nie będę bo do przetestowania dostałam tylko próbkę cieni. Ale ta próbka sama w sobie powiem że jest strasznie wydajna, starczała na wiele wiele użyć.



Każdy cień znajduje się w małym okrągłym pojemniczku. Wypełnione po brzegi satynowym cieniem.  Postanowiłam zasięgnąć w głąb i odszukawszy na necieku opakowanie napajałam się jego wyglądem. Piękne prostokątne opakowanie z motywem panterki a do tego kolorki z których na oczach idzie stworzyć makijaże cuda. W pudełeczku znajdują się kolorki takie jak :

* szary
* jasny brąz
* bezowy
* różowy
* fiolet

Cienie nakłada się pędzelkiem bardzo dobrze. Nie obsypują się, nie kruszą w opakowaniu. Na powiekach prezentują się wręcz idealnie. Po nałożeniu cieni na bazę pod cienie utrzymują się intensywnie cały dzień. Natomiast bez bazy kwestia utrzymania ich na powiekach to jest kilka godzin. Przedziałowe do 6. Ale moim zdaniem nie ma źle.




Cienie prezentują się ładnie, pięknie odblaskują zawartymi w nich drobinkami brokatu. A satynowa powłoka idealnie dopasowuje się kolorku oczu.

Hm... jeśli zaś chodzi o to czy uczula nie ma z tym żadnego problemu. Nic się nie dzieje. Powieki nie puchną, oczy nie łzawienia  jest wszystko ok. Tak samo ze zmywalnością nie ma problemu. Schodzą szybko nie zostawiając za sobą żadnego śladu.

Poniżej możecie sobie na powiekach zobaczyć jak prezentują się 2 kolory cieni. Mam nadzieje ze na fotkach widać efekty.



Ostatnio coraz bardziej zaczynam się obracać w necie za produktami W7. Są nie drogie a dobre. Dlatego tez ta paletka towarzyszy mi dziennie nie zmieniam kolorków bo pokochałam te na zawsze :) I co najważniejsza mi pasują :)

A czy któraś z Was poznała może ta paletkę?
Jeśli nie to polecam Wam katalog produktów online którymi dysponuje firma WIT oraz zakupu tych świetnych kosmetyków :)


Kosmetyk do testów otrzymałam dzięki współpracy z


Nie miało to jednak wpływu na moją opinię.