sobota, 30 marca 2013

Życzenia wielkanocne :*



Cukrowy baranek ma złociste różki
Pilnuje pisanek na łączce z rzeżuszki
A gdy nikt nie patrzy, chorągiewką buja
I cichutko beczy Święte Alleluja!

Moje drogie czytelniczki na te święta Wielkanocne życzę Wam przede wszystkim zdrowia i tego co naj  najlepsze :* 


Ps. He he tylko nie pojedzcie za dużo :P

czwartek, 28 marca 2013

Maseczka do twarzy Peel- Off Renew od Efektimy

Witajcie :)

Efektima gości w moim domku od jakiegoś czasu. Szkoda żeby  sobie tak leżała skoro można ja idealnie spożytkować  W sumie jakieś postanowienie było na ta nadchodząca wiosnę. Po części już się udaje wiec....
Zapraszam do czytania :)

Maseczka Peel- Off Renew jest druga maseczka jaka zdarzyłam już wypróbować na swojej twarzy. Podzielę się z Wami jej efektami i nie tylko. 

Co producent mówi o maseczce? 


Maseczka błyskawiczna Peel-Off.
Skutecznie i szybko działająca maseczka w formie żelu. Złuszcza martwe komórki naskórka, wygładza, odmładza i dodaje skórze witalności. Zawiera wyciąg z grejpfruta, który ze względu na właściwości oczyszczające i ściągające idealnie odświeża i liftinguje cerę. Formuła maski dodatkowo wzbogacona została w wyciąg z papai, dzięki któremu wzmocnione zostało działanie przeciwstarzeniowe i nawilżające. 
Poj. 7 ml




Skład maseczki prezentuje poniżej :


Moja opinia :

Jak każda maseczka Efektimy znajduje się ona w foliowym trwałym opakowaniu o poj. 7 ml. 
Maseczka jest bardzo gęstej żelowej konsystencji kolorku lekko różowego. 


Gęsta a zarazem jej żelowa konsystencja powodują ze maseczka bardzo ciężko rozprowadza się po skórze twarzy ale z niej w ogóle nie spływa. A opakowanie spokojnie starcza na 2 razy wykorzystania. Podczas nakładania zmienia kolorek na bezbarwny i tak tez zastyga na twarzy. 

Zgodnie z zaleceniami na opakowaniu maseczkę na twarzy trzeba trzymać ok 25 minut. Ciężko to jest wytrzymać ponieważ maseczka zastygając strasznie ściąga twarz. Szczerze powiedziawszy nie lubię takiego odczucia bo już przy którejś minucie trzymania jej na buzi czułam jakbym miała znieczulenie. Ale czego to się nie robi dla idealnej buzi. Maseczka zastygając tworzy na twarzy przezroczysta delikatna maskę która trwale przylega do skory. 


Ściąganie ściąganiem ale zapach maseczki jest bardzo przyjemny dla noska. Wyczuwalny jest miły zapach grejpfruta a jak wiadomo ma on swoje zastosowanie w wielu dziedzinach. 

Hm... po upłynięciu 25 minut czas na ściągniecie maseczki z twarzy. Trwale przyległa do twarzy wiec najlepiej zacząć jej ściąganie od dołu. Pomalutku odrywa się tworząc całościową folie. Schodzi w całości z twarzy nic nie zostawia nie oderwanego. 


Po ściągnięciu jej zauważyłam dość fajne efekty . Nagle moja skora przestała się świecić. Stala się gładka i taka mila w dotyku. A zalegający martwy a zarazem złuszczający się naskórek został cały na ściągniętej maseczce. Po za tym skora stała się lekko odżywiona  i taka pozostała przez kilka dni. 


Ściąganie mnie troszkę przeraziło ale po osiągniętych efektach postanowiłam ze jeszcze nie raz zakupie ja sobie bo faktycznie jest rewelacyjna. Nie miałam nigdy maseczek takiego typu ale teraz wiem ze jest dobra. Myślę ze do ściągania przyzwyczaić się idzie. 

Wiec dziewczyny jeśli ściągnięta skora przez maseczkę tego typu nie jest dla Was czymś strasznym to polecam. Bo efekty są faktycznie zniewalające :)

Pozdrawiam :)



Kosmetyk do testów otrzymałam od serwisu bangla.pl w ramach współpracy z Klubem Kejt.



Nie miało to jednak wpływu na moją opinię. 

środa, 27 marca 2013

Volume Clubbing Black Jack Mascara od Bourjois- moja mała opinia

Już od bardzo dawna zabierałam się za napisanie o niej recenzji ale zawsze coś po drodze wyskakiwało  Ale jednak się zdecydowałam i naskrobie troszkę o tej cudowności. 

Volume Clubbing Black Jack Mascara od Bourjois jest pierwszym kosmetykiem jaki mam z tej firmy. Już nie raz się za nimi oglądałam bo przecież to bardzo dobra marka ale jakoś ceny mnie odstraszały  Tą udało mi się zdobyć do testowania dzięki portalowi iBeauty.pl. Z czego niezmiernie byłam zadowolona. A jak sprawdziła się u mnie? Poczytajcie


Kilka słów od producenta :


Volume Clubbing Black Jack to nowa maskara intensywnie połyskująca czernią ze złotą poświatą. Formuła nowego tuszu do rzęs Bourjois została bowiem wzbogacona o złote mikro drobinki, które sprawią, że makijaż będzie naprawdę glamour.
Dwa pojemne zbiorniczki przechodzące przez całą długość szczoteczki w nowej maskarze sprawiają, że malowanie rzęs będzie jeszcze bardziej efektywne. Dwie strefy zwiększające objętość, składające się z wielu miękkich włókien, zapewnią jednolity efekt makijażu i ekstremalne, nawet 10-krotnie pogrubienie rzęs!
Nowa maskara Bourjois nie tworzy grudek i jest niezwykle wytrzymała także w gorącym i wilgotnym otoczeniu. 

Cena: 47zł / 9ml



Opakowanie :

Jak już pewnie zdarzyłyście wcześniej zobaczyć maskara ma nie dość ze bardzo grube opakowanie. to i jej kolorek jest wręcz zloty. Napisy na niej są bardzo wielkie co moim zdaniem nie idzie jej przeoczyć dosłownie nigdzie. Co jeszcze?  Sam design maskary jest utrzymany jak w karcianym pokerze. Znajdują się na niej własnie figury z kart co tylko nadaje jej efekt moim zdaniem jakby królewski. 


Szczoteczka :

No niestety szczoteczka dla mnie z początku okazała się wtopa na całego. Czemu? No własnie chodzi tu głownie o to ze jest nie dość ze duża to i bardzo bardzo standardowa. Nabiera bardzo dużo tuszu ale co najważniejsza bardzo fajnie się nią maluje rzęsy, nie brudzi powiek nie trzeba makijażu  po niej poprawiać. 


Kolejna zauważalna rzeczą po wyciągnięciu szczoteczki z opakowania, rzuca nam się w oczy zloty brokacik. Nie widać go na pomalowanych rzęsach ale później przy zmywaniu wszystko zostaje na waciku. 


Same rzęsy podczas malowania szczoteczka są bardzo czarne. Każda nakładana warstwa to coraz bardziej czarne spojrzenie zalotnych lekko pogrubionych i wydłużonych rzęs. Własnie tez taka powinność powinna spełniać tak pisze na opakowaniu. Co jeszcze? Musze dodać to iż ze szczoteczka niestety trzeba nauczyć się pracować i przyjaźnić. Z początku daje efekt bardzo sklejonych rzęs. Zaś lekka praca nad nią zmienia to wszystko w mgnieniu oka.

Zresztą możecie to u mnie zobaczyć na rzęsach jak to wygląda  Pierwsze oko jest delikatne czyli bez niczego. Natomiast na drugim definitywnie widać już 3 warstwy nałożonej maskary. Widać oko bardzo się rożni  Faktycznie jest bardziej czarne a rzęsy lekko pogrubione. Nie sklejone bez grudek. 


Jeśli chodzi o jej utrzymanie na rzęsach to moim zdaniem rewelacja  Utrzymuje się cały dzień. Nie kruszy się  Nie pozostawia za sobą żadnego śladu pod oczami. Nawet po nocnym maratonie sennym jest ok. Nie uczula, nie szczypie w oczy, nawet podczas zmywania jest ok. 

Zmywalność :

Przy użyciu mleczka bądź płynu micelarnego schodzi z rzęs raz dwa. Jak wcześniej wspominałam jak zwrócicie uwagę na wacik widać na nim złote drobinki brokatu. Świetnie. 

Zalety :

* dobrze się nią nakłada
* fajnie maluje rzęsy
* nie trzeba za nią poprawiać makijażu
* zawiera drobinki złotego brokatu
* opakowanie iście królewskie
* dobrze się zmywa, nie zostawia efektu pandy
* nie uczula
* nie skleja rzęs, nie zostawia grudek

Wady :

* szczoteczka która jest zwykła i nie sylikonowa. Ale z czasem się idzie do tego przyzwyczaić
* cena która moim zdaniem jest wielka jak za taka maskarę


Jeśli miałabym wystawić jej ocenę w skali szkolnej to otrzymała by ode mnie 5 . Przymykam oko już na szczoteczkę bo dało się nią polubić a cena jest mało ważna. Może jeszcze się kiedyś na nią skusze albo i zainwestuje kaskę w inna rzecz marki Bourjois. A Wy co sadzicie o niej po przeczytaniu moich wypocin? Warto przetestować czy nie?


wtorek, 26 marca 2013

Shiny Box Marzec wreszcie mam i ja :)

Hej Kochane :)

Tak wreszcie po długich moim zdaniu bojach dorwałam się na kilka godzin do neciaka heh... Co najlepsze wreszcie doczekałam się moich pudelek z marcowego Shiny Box. Jakoś nigdy nie umiałam się zebrać żeby sobie je zamówić a dzięki portalowi Vinted mi się to udało całkiem za darmo. 

Dostałam 2 kody wiec je wykorzystałam  Po otrzymaniu paczek byłam strasznie zaskoczona. Niby 2 te same paczuszki a w nich 2 rożne zawartości :D  Jednym słowem mi się fuksnęło :)


W pierwszym widocznym powyżej mamy :


* cienie Color Tatoo 24 HR Maybelline odcien odcienie  15- Endless Purple
* miniaturka lakieru OPI kolorek fioletowy
* Potrójna pomadka Triple Core Trend Edition 
* maseczka do twarzy nawilzajaca Pure Nature od Oriflame 
* Delia masło do ciała  nawilżające Dermo System 


w drugim pudełeczku powyżej :


* cienie Color Tatoo 24 HR Maybelline  odcień 20- Turqoise Forever
 * miniaturka lakieru OPI kolorek czerwony
* Potrójna pomadka Triple Core Trend Edition 
* maseczka do twarzy złuszczająca  Pure Nature od Oriflame 
* Delia masło do ciała brązujące Dermo System 

Prawda ze pudełeczka są fantastyczne? Przynajmniej coś będę mieć dla siebie a coś będę mieć dla Was przy kolejnym rozdaniu :)

I wiecie co Wam powiem faktycznie opłaca się mieć takie pudełeczko dla siebie. Wiec w następnym miesiącu się chyba o kolejne pokuszę :)

Pozdrawiam :)




sobota, 23 marca 2013

Odżywka do włosów Elisse Premium Color Care z Biedronki. Hit czy Kit?

Na pewno niejedna z Was już zauważyła ze nasza Biedroneczka zaopatrzona jest w dość ciekawe i bardzo dobre produkty. A moim zdaniem nie zawsze drogi znaczy lepszy albo markowy znaczy idealny pod każdym względem. 

Dziś przedstawiam Wam jedna z cudowności z Biedronki jaka mam w swojej szafeczce w łazience  A będzie to odzywka do włosów farbowanych i z pasemkami Elisse Premium Color Care.

Odżyweczkę nabyłam z czystej ciekawości  Już nie raz miałam okazje się przekonać ze Biedronka potrafi nam oferować bardzo dobry produkt za niewielka cenę. A przy nich oryginalne kosmetyki się chowa głęboko.


A wiec przejdźmy do konkretów. 

Opakowanie odżywki :

Jak widać na fotce powyżej sama odżywka znajduje się w czerwonym plastikowym opakowaniu zamykanym na klik. Opakowanie zawiera 250 ml produktu. 


Konsystencja i zapach :

Odzywka sama w sobie jest bardzo gęsta. Troszkę trzeba się przy niej namęczyć a żeby wydobyć ja z opakowania. Ale w tym jest ten plus ze ona sama nie ucieknie z opakowania. Szczelne zresztą zamkniecie jej na to nie pozwoli. Po za tym odżyweczka jest kolorku białego, zarazem jest bardzo delikatna i kremowa. 

Zapach jest dla noska bardzo miły i delikatny. Nie wiem czy ja mam taki węch ale dla mnie bardzo wyczuwalna są białe winogronka mmm... :)


Skład :


Moja opinia :

Jak wcześniej wspominałam nabyłam ja z czystej ciekawości. Ale również mam fiola na testowanie produktów dziwnego pochodzenia. Nie raz już miałam okazje się przekonać ze tanie nie znaczy gorsze a wręcz moim zdaniem o niebo lepsze od oryginalnego. 
Co sadze o odzywce? Jak dla mnie nie będę kryć ze znalazłam ideał którego nie zmienię no chyba ze mi się coś odwidzi. 

Odżywkę na mokre włosy nakłada się bardzo dobrze od nasady po same końcówki  Jest ona na tyle przyjemna w dotyku ze sprawia to tylko wiele przyjemności  Co najważniejsze jucz przy nakładaniu ja na włosy można wyczuć jak nagle z ciężkiej wody włosy staja nam się lekkie jak piórko  do tego delikatne i bardzo milusio pachnące. Niestety jeden jedyny jej minus to taki ze jest do spłukiwania ale czego się nie robi dla swoich włosków :)

Po wysuszeniu włosów ręcznikiem wiadomo przystępujemy do rozczesywania. I tu mamy zaskoczenie moim zdaniem mega. Czasem kupując drogie odzywki do włosów mamy problem z rozczesaniem, zaś przy 
tej ani grama. Dobrze dobrane składniki po wpłynięciu na włos szybko i bez bólu pomagają nam rozczesać włos. Nie powoduje ona powstawania żadnych kołtunów a włosy same w sobie dalej pozostają delikatne i milusie w dotyku.

A co odżywka ma do włosów farbowanych i z pasemkami? No właśnie  Zaś wrócę do tego iż nie zawsze drogie znaczy lepsze. Czasem płacąc fortunę kasa przepada w błoto  Ach... no własnie ja mam tendencje do rozjaśniania włosków. I często staje się tak ze one zamiast pozostać mi piękne białe pod wpływem szamponu bądź odżywki po prostu żółkną. Dla mnie wtedy to koniec świata bo czuje się jak pisklę kury czyli żółta ble  A ta odzywka własnie udowodniła mi to iż już nie mam się już czego bać  Włosy nie dość ze idealnie rozczesane to i do tego przez cały czas maja kolor taki jak miałam po farbowaniu. 

Po kilku tygodniach używania zauważyłam ze włosy stały się miękkie bardziej odżywione delikatne i w tym samym kolorze. Chyba nie muszę więcej Wam udowadniać ze Biedrona ma jednak kosmetyki które czasem dorówna tym z wyższej polki. Ja polecam wypróbować bo nie tylko odżywka ale i cena kusi. Dasz ok 5 złotych a będziesz zadowolona na maxa :)
I co zaskoczona ??? :D

Pozdrawiam 


czwartek, 21 marca 2013

Pokochać maseczki- czyli kilka slow o maseczce Efektimy

Cześć dziewczyny.

Wreszcie wzięłam się za testowanie maseczek z Efektimy. Troszkę za późno ale gonienie z małym po lekarzach rożnego pochodzenia mnie juz ma... ale coz takie zycie.

Dziś na tapetkę weźmiemy cudo maseczkę oczyszczająca Claryfing Mask.



Co o maseczce mówi producent? 

Nowoczesna, szybko działająca maseczka. Zapewnia natychmiastowy efekt poprawy wyglądu skóry.
Zastosowane składniki aktywne sprawiają, że skutecznie oczyszcza , usuwa nadmiar sebum oraz zapobiega powstawaniu nowych niedoskonałości na skórze. Koi i łagodzi podrażnienia. Dodatkowo maseczka wzbogacona została w wyciąg z bergamotki, który tonizuje, nawilża i pobudza skórę do regeneracji.

Efektem zabiegu jest odświeżona, pełna naturalnego blasku skóra. Pory zostają doskonale oczyszczone, a skóra odpowiednio przygotowana do przyjęcia nowych cennych składników. 
Poj. 7 ml


Moja opinia :


Maseczka oczyszczająca Claryfing Mask znajduje się w małej saszetce  o pojemności 7 ml. 
W saszetce znajduje się gęstą maź koloru lekko zielonego.
Na odwrocie opakowania możecie znaleźć przydatne informacje odnośnie maseczki oraz  nawet jak ja nakładać.




Jej świetna kremowa konsystencja tylko pomaga w dobrym jej nakładaniu na twarz. Trwa to bardzo szybko i cala saszetka wystarczy by spokojnie pokryć cala buzie oraz szyje. Co po za tym? Maseczka ma bardzo fajny zapach nie dość ze delikatny to wyczuwalny zapach cytrusowy. Dla skory tez jest łagodna nie powoduje szczypania ani żadnych efektów ubocznych.

Po nałożeniu maseczka bardzo szybko wysycha zmieniając barwę na jaśniejsza  Po za tym wyschnięta tworzy tak zwana maskę która po części na mnie prezentuje się tak:


Całości nie będę pokazywać bo wyglądałam jak potwor z bagien, zaś mój mały jak mnie zobaczył to krzyczał pól dnia na mnie bebok :P

Po 20 minutach trzymania cuda na buzi przystępujemy do jej zmycia. Co mnie zaskoczyło bardzo szybko skorupka zniknęła z buzi. Pod wpływem wody zmywa się do ostatka szybko i bez bólu. 

Teraz czas na efekty?

Gdy twarz już mi przeschła z mała pomocą ręcznika zaczęłam obserwować ja. Co zauważyłam  Kiedyś bardzo widoczne pory nagle się wszystkie pozamykały a buzia ze świecącej stalą się nie dość ze matowa to na dodatek taka pięknie odświeżona. A sam efekt maseczki utrzymywał się do kilku dni. 

Powiem Wam coś w tajemnicy. Twierdziłam do teraz ze mi maseczki są nie potrzebne ale po przetestowaniu tego cuda zauważyłam ze się starzeje. Wiec chyba od dziś nie dość ze się do nich przekonałam to jeszcze pokochałam  I nie raz do nich powrócę :D






Kosmetyk do testów otrzymałam od serwisu bangla.pl w ramach współpracy z Klubem Kejt.


Nie miało to jednak wpływu na moja opinie.

A Wy miałyście może to cudo? 

środa, 20 marca 2013

TAG LIEBSTER BLOG AWARD

Hm... kolejna zabawa na moim blogu, nie liczę już która  to z kolei ale bawimy się dalej :D

Zostałam otagowana przez Lusię  za co jej bardzo dziękuje :)
Wiec się skupiam, sprężam myśli i biorę się do działania :)



Na czym polega dana zabawa?

"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogerów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."


Oto pytania od Lusi :)

1. Szminka czy błyszczyk?
błyszczyk 

2. Kąpiel w wannie czy szybki prysznic?
prysznic ale jak mam dola to kąpiel obowiązkowa

3.  Co byś w sobie zmieniła?
moja figurę po ciąży bo została mi oponka

4. Wymarzony prezent urodzinowy.
córeczka

5. Czego najbardziej nie lubisz u płci przeciwnej?
czasem chamskiego języka albo wytykania błędów chodź ma podobne

6. Pies czy kot?
pies

7. Wyjazd w góry czy nad morze?
góry

8. Ulubiony kosmetyk.
teraz maskara The Rocket Maybelline oraz pomadka Madame Lambre

9. Kawa czy herbata?
kawa

10. Ulubiony film.
Faceci w Bieli, Śniadanie do łóżka, Nie kłam kochanie, Tylko mnie kochaj 

11. Którą cechę charakteru cenisz najbardziej?  
mój wyszczekany język :P

Blogi które nominuję :

1.http://stylowakosmetyczka.blogspot.com/
2.http://lexiflexi2323.blogspot.com/
3.http://probki-testowanie-recenzje.blogspot.com/
4.http://opiniowanieproduktow.blogspot.com/
5.http://zjemciklapki.blogspot.com/
6.http://nuneczkatestuje.blogspot.com/
7.http://testujemy-blogujemy.blogspot.com
8.http://mamainatalkatestuja.blogspot.com/
9.http://marzena84beauty.blogspot.com/
10.http://kraina-kwiatow-i-smakow.blogspot.com/
11.http://puderniczka00.blogspot.com/



A oto moje pytania :

1. Szpilki czy balerinki?
2. Pomadka czy błyszczyk?
3. Ulubiona książka?
4. Ulubiona piosenka?
5. Lubisz disco-polo?
6. Ulubiony kosmetyk?
7. Lubisz nosić czapki?
8.Czego w sobie nienawidzisz?
9. Co Ci się w sobie nie podoba?
10. Co byś chciała zmienić w naszym świecie?
11. Kot czy pies? 

Miłej zabawy :D

sobota, 16 marca 2013

Wszyscy maja Colorame- mam i ja :D

Odkąd się pojawiły na naszym rynku mowa o lakierach Maybelline New York Colorama zawsze chciałam je mieć... Czemu? Bo jestem nie dość ze maniaczka marki Maybelline to jeszcze lakieroholiczka...

Z dostępnością było troszkę gorzej bo niestety mieszkam troszkę dalej od miasta a w Biedronie jak były to rozeszły się jak świeże bułeczki i zostałam.... no z niczym.

Teraz mam 2 swoje odcienie jakie dostałam na zakończenie edycji MNY Trends i się Wam nimi pochwale z mała recenzja :)




W swoim posiadaniu mam dwa odcienie. Jeden kolorku czerwonego z nr 155 zaś drugi granatowy z drobinkami świecącymi nr 80.


Co o nich sadze?

Nie wiem czy pamiętacie ale kiedyś już Maybelline miało Colorame w swoim zasięgu  Może to było jakieś 3 albo ze cztery lata do tylu. Wtedy była całkiem inna. Mniejsza buteleczka mały standardowy pędzelek i kolorki tez mniej soczyste niż te teraz. 

A teraz Colorama ma bardzo ładne przezroczyste opakowanie przez które pięknie widać odcień lakieru jaki posiadamy. Pędzelek już jest o wiele grubszy. Bardzo dobrze się nim maluje, fajnie pokrywa płytkę paznokcie już za pierwszym razem. Bardzo szybko schnie wiec jak ktoś potrzebuje może spokojnie jeszcze jedna warstwę nałożyć na płytkę dla lepszego efektu. 

Lakierek po wyschnięciu bardzo pięknie się na paznokciach błyszczy  Nadaje im nowy lepszy wygląd oraz przyciąga oko innych osób. Oczywiście tylko zachęca innych do jego zakupu.
Kolorki? Kolorek czerwony tak bardziej przechodzi pod pomarańcz ale jest super naturalny zaś granatowy bajer zawiera świecące drobinki które później po wyschnięciu są bardzo widoczne na płytce. 



Przejdźmy może jeszcze do wytrzymałości  Z nią może jest troszkę gorzej. Producent zapewnia nas ze lakier na paznokciach wytrzymuje max 7 dni. No niestety własnie tak nie jest. Przy maksymalnych pracach matki polki czyli mnie lakier max utrzymywał się na moich paznokciach ok 4- 5 dni. Po tym czasie po prostu odchodził płatami z całej płytki. Wiec jedna rzecz za nami. 

Jeśli zaś chodzi o zmywalność to rewelacja. Szybko bez problemu schodzi z płytki nie barwiąc jej ani nie pozostawiając za sobą niczego nie przyjemnego. 

Lakierki fajne nie powiem ale z ta wytrzymałością mogłoby być o wiele lepiej. 
Chodź i tak uważam ze ta Colorama co była kiedyś a ta Colorama co jest teraz jest o wiele lepsza i o wiele efektywniejsza ze swoimi kolorkami :)

Na koniec mały pokaz lakierowy na moich paznokciach :)





Macie w swoim posiadaniu jakieś odcienie? Może mi powiecie co Wy o nich sadzicie? 

Miłego weekendu babeczki moje :)



piątek, 15 marca 2013

Jelonkowy zawrót głowy czyli opinia żelu do mycia twarzy :)

Przedstawiam Wam kolejny kosmetyk z serii Białego Jelenia który mam w swoim posiadaniu. Tym razem jest to żel do mycia twarzy z ogórkiem i aloesem. 


Co o swoim żelu mówi producent :

Hipoalergiczny żel do mycia twarzy Biały Jeleń z aloesem i ogórkiem przeznaczony jest do oczyszczania skóry normalnej i mieszanej. Delikatnie usuwa makijaż i zanieczyszczenia oraz zapobiega rozwojowi bakterii. W efekcie skóra twarzy jest dokładnie oczyszczona, odświeżona, gładka i miękka.
Przebadany dermatologicznie wśród osób z alergiami skórnymi.
Zawiera:
• ksylitol i laktitol – składniki utrzymujące prawidłową równowagę ekosystemu mikroflory skóry; 
• ekstrakty z aloesu i ogórka – zapewniające odpowiedni poziom nawilżenia i uczucie odświeżenia;
• alantoina i pantenol - łagodzące podrażnienia skóry i stymulujące jej naturalne procesy regeneracyjne.



Opakowanie :

Żel znajduje się w małym a zarazem dość poręcznym i przezroczystym  opakowaniu. Plusem przezroczystości opakowania jest to iż możemy zobaczyć nie dość ze kolor żelu ale i zarazem ile nam go z butelki ubyło podczas używania. Żel jest o pojemności 200 ml i faktycznie wystarczy na bardzo wiele użyć.


Konsystencja i zapach :

Już wcześniej wspomniałam ze żel wystarczy na długo wiec jest bardzo gesty. Nie trzeba go wiele żeby umyć sobie nim buzie. Po za tym lekko się pieni i bardzo dobrze myje twarz. Żel ma lekko zielonkawy a zarazem przyjemny dla oka kolorek. 


Na opakowaniu napisane jest ze jest o zapachu ogórka z aloesem. Wiec takie zapach również są wyczuwalne. Są zarazem bardzo delikatne dla skory jak i dla nosa. 

Skład :


• ksylitol i laktitol – składniki utrzymujące prawidłową równowagę ekosystemu mikroflory skóry; 
• ekstrakty z aloesu i ogórka – zapewniające odpowiedni poziom nawilżenia i uczucie odświeżenia;
• alantoina i pantenol - łagodzące podrażnienia skóry i stymulujące jej naturalne procesy regeneracyjne.



Moja opinia :

Otrzymałam do produkt do testowania z serwisu bangla.pl za co bardzo dziękuję  Z początku bardzo nie umiałam się go doczekać bo byłam bardzo ciekawa jaki jest i jak się będzie sprawował. Po za tym pojawiła nam się alergia na twarzy w postaci dziwnych chrostek wiec byłam przekonana ze w tym paskuctwie tez nam pomoże. 

Żel na pierwszy rzut oka bardzo fajny. Nie trzeba było go wcale wiele żeby pięknie umyć nim buzie. Lekko się pieni dobrze rozprowadza po buzi a zarazem bardzo dobrze myje. Po umyciu nim skora twarzy staje się lekko nawilżona. Nie powoduje żadnego podrażnienia ani skory ani oczu. Co jedynie się doszukałam to to iż  po wyschnięciu ściąga skórę twarzy. Nie za mocno ani nie za długo ale niestety czuć  Nie jest to uciążliwe bo po czasie mija to odczucie. 

Wracaj ac do alergii na twarzy mogę powiedzieć ze po tygodniu stosowania po prostu sama zniknęła  I jak do tej pory nie miała  powrotu. Wiec skusiliśmy się  z mężem żeby i na naszym mniejszym wypróbować i  zobaczyć jak na jego alergie zadziała ale było lepiej niż myśleliśmy.

Żel tez można użyć do mycia rak. Bo spełnia swoja funkcje myjąca w 100 %

Przymknęłam oko na to iż ściąga skore twarzy i mogę powiedzieć ze żel jest nawet wart polecenia dla osób które walczą z alergia twarzy oraz chcą po części mieć ja troszkę odżywioną. 







Kosmetyk do testów otrzymałam od serwisu bangla.pl




środa, 13 marca 2013

Rzęsy jak marzenie czyli recenzja The Rocket od Maybelline

Witajcie Kochane :)

Mam lenia nie powiem. Wszystko to jest spowodowane nawrotem zimy a już było tak pięknie już po części była wiosna a tu taka klapa.

Czas zebrać się do kupy  coś natworzyć.
Dziś przygotowałam do Was coś co ostatnio mnie wręcz zachwyca. 

Niedawno na Fanpagu Maybelline New York była okazja do zdobycia najnowszej maskary The Rocket. Wiec się połasiłam i się udało.



 Mam teraz w swoim dorobku aż 2 sztuki co wręcz mnie zachwyca. Bo warto ja mieć naprawdę :)
A teraz czas na opinie :)


Opakowanie :

Maskara Maybelline The Rocket znajduje się w granatowym opakowaniu, na pierwszy rzut oka faktycznie przypominająca rakietę. Zaś na opakowaniu napisy są kolorku czerwonego co pięknie się komponuje z kolorem opakowania :)




Szczoteczka:

Szczoteczka jest dość duża, zarazem bardzo pękata o bardzo malutkich włoskach  Włoski ułożone na przemiennie raz duże a raz male pomagają pięknie dotrzeć w każde miejsce trudno dostępne oka. Wtedy wszystkie włoski są pokryte warstwa maskary co tylko gwarantuje po części osiągnięty efekt. Oczywiście zapomniałam dodać ze szczoteczka jest sylikonowa i bardzo dobrze się z nią współpracuje. 



Maskara:

Jeśli chodzi o maskarę to jest rewelacyjna. Ma bardzo intensywny czarny kolor, nie jest za gęsta nie za leista. Nie skleja rzęs.

Skład :


Dostępność :

Można ja nabyć chyba wszędzie pod warunkiem ze znajduje się tak zwana szafa Maybelline. Cenowo troszkę dużo bo ok 27 złotych ale warto ja mieć. 

Moja opinia :

Jak okazało się ze zakwalifikowałam do testowania to byłam tak pod jarana ze szok. Już dawno było o niej słychać ale u nas w Polsce trzeba było na nią troszkę poczekać. 
Teraz kiedy mam ja w swoim posiadaniu to efekt bajecznie czarnych a zarazem pogrubionych kilkukrotnie rzęs nie jest trudny do zdobycia, ale o tym troszkę później. 

Maskara jest jak najbardziej w porządku  Po wydobyciu szczoteczki z opakowania nie ma na niej gigantycznej ilości maskary. Każda aplikacja szczoteczka staje się sama przyjemnością  Sylikonowa szczoteczka bardzo dobrze dopasowuje się do kształtu oka. Ułożone naprzemiennie włoski raz krótkie raz długie pomagają w dotarciu do najmniej dostępnych miejsc.Podczas nakładania jej na rzęsy nie brudzi powieki wiec nie trzeba poprawiać makijażu. Dziki temu maskara pomaga wydłużyć wszystkie rzęsy do jednakowego poziomu oczywiście nie sklejając ich.   Nie tylko wydłuża ale i również daje złudzenie ze maksymalnie rzęs jest więcej czyli są pogrubione kilkakrotnie. A efekt bardzo czarnych rzęs tylko potęguje oraz przyciąga innych osób wzrok. 

The Rocket pochwale również pod względem trwałości. Utrzymuje się na rzęsach bardzo długo  nie kruszy się  nie obsypuje. Nawet podczas snu zostaje tam gdzie powinien, nie brudząc kompletnie miejsca pod oczami. 

Zmywalność bardzo dobra. Każda rzecz do demakijażu oczu radzi sobie z nim bezkonkurencyjnie  Żadnych niespodzianek po demakijażu tez nie ma wiec nadaje się tylko do samych plusików.

Hm... a na koniec pokaże Wam jego spełnienie na moich rzęsach  Jestem z niego nieprzeciętnie zadowolona, nie tylko pod względem aplikacji czy trwałości ale tez dlatego ze własnie rzęsy są mega mega czarne, a każdy makijaż tylko potęguje wyrazistość oka.


Efekt oceńcie same :)

Podsumowując :

Kolejna maskara Maybelline New York okazała się dla mnie idealna. Sama jako Trendsetterka tej marki  jestem w stanie Wam ja polecić z czystym sercem, bo jest idealna pod każdym względem.

Przyznać się która z Was ja jeszcze posiada i tez dla Was jest idealna? A może podzielicie się ze mną wrażeniami ciom?

Ok ok... już nie zawracam Wam gitary 

Życzę miłego dnia :*