czwartek, 31 października 2013

Rumiankowy zawrót głowy...

Hejka.

Jakiś czas temu postawiłam po raz pierwszy a zakup kosmetyku z firmy Green Pharmacy. Tyle czytałam o tych kosmetykach dobrego ze postanowiłam postawić wszystko na jedna kartę i wypróbować szampon do włosów zniszczonych i osłabionych czyli rumianek lekarski. 

Słowa producenta :

Tradycja stosowania ziół w leczeniu różnych dolegliwości sięga czasów starożytnych. Wiele niezastąpionych receptur nadal potwierdza swoją aktualność i efektywność.
Rośliny lecznicze są sprawdzonym lekiem po który często sięgamy w czasie choroby czy osłabienia organizmu i otrzymujemy skuteczną pomoc. Dlatego głównym składnikiem szamponu jest wyciąg z koszyczków rumianku lekarskiego o działaniu ogólnie wzmacniającym, przeciwzapalnym i antyalergicznym. Wyciąg z rumianku, bogaty w witaminę C, zwalczającą wolne rodniki - powoduje opóźnienie starzenia się skóry, a także witaminę PP, wzmacniającą naczyńka krwionośne - dzięki czemu poprawia wygląd skóry oraz wspomaga procesy regeneracyjne włosów na całej ich długości. Wzmacnia cebulki włosowe i chroni końcówki przed rozdwojeniem.
Rumianek to naturalny filtr UV oraz bogate źródło życiodajnej energii z przyrody, która przywraca włosom zdrowie.


Opakowanie :

Plastikowe brązowe opakowanie z zielona zakrętka mieści w sobie 350 ml. produktu. Opakowanie przypomina mi strasznie opakowanie lekarstwa za czasów naszych babć. Ale wiadomo są to typowe dla tych kosmetyków opakowania.
Etykietka zawiera kilka rzeczy które opasują produkt oraz rumianek który jest głównym składnikiem szamponu.


Zapach :

Uwielbiam go chyba najbardziej. Ten odważny zapach rumianku który koi zmysły i pozytywnie wpływa  na inne procesy włosa. Rewelacja.

Konsystencja :

Przede wszystkim szampon sam w sobie jest przezroczysty a zarazem bardzo gesty. Wydobywa się z opakowania bardzo dobrze. W połączeniu z woda pieni się wyśmienicie. Nie trzeba dać go wcale wiele żeby osiągnąć wiele odpowiednich dla włosa efektów. 


Skład :

Aqua (Purified water), Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Chloride, Cocamide DEA, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Polyquaternium-10, Chamomilla Recutita Extract, Parfum, Citric Acid, Methylisothiazolinone, Propylene Glycol, Diazolidinyl Urea, Methylparaben, Propylparaben, CI 19140.


Moja opinia :

Jak myślicie jaka będzie? Na pewno będzie zawierać wiele pozytywnego słowa. Przede wszystkim zacznę od tego ze wiele opinii jakich czytałam na temat tych kosmetyków zaskoczyło mnie niezmiernie. I kierując się kończącym szamponem i promocja  w Naturze zakupiłam go i wcale nie żałuje.

Szampon sam w sobie przede wszystkim zniewala mnie idealnym zapachem rumianku od którego jestem uzależniona. Intensywny ale dla nosa delikatny zapach kojąco wpływa na zmysły a zarazem na skore głowy. Wyciąg własnie z rumianku pomaga włosa w wielu procesach. Oczywiście dzięki niemu włosy nie przetłuszcza się szybko, są odżywione, mocne a skora głowy pozostaje przy nim nie naganna. Aj chyba za dużo powiedziałam. 


Jak już wspominałam wcześniej szampon w połączeniu z wodą pieni się idealnie. Nie trzeba go wcale dać wiele żeby umyć nim całe długie włosy. Po umyciu włosy są bardzo pachnące, delikatne w dotyku i niczym nie obciążone. Rozczesują się bardzo dobrze i o dziwo wiecie co kudełki po nim nie zostają na szczotce.
Faktycznie ciekawe. 

A najważniejsze w tym wszystkim jest to że po miesięcznym używaniu włos odzyskał blask, stał się o wiele wiele mocniejszy i zdrowszy. Końcówki nie rozdwajają się i nie kruszą się podczas prostowania. Głowa jest nieskazitelna nie uczulona a zdrowa i pachnąca. 

Podsumowując :

Green Pharmacy okazał się być firmą strasznie przyjazną dla nas, kobiet będących bardzo wymagających. Ja lubię jak mam wszystko pod kontrola a tym bardziej uwielbiam jak mi się włos na głowie nie jeży. Jak na razie zmieniać nie będę tylko kupie sobie inna odmianę szamponu. 

A Wy próbowałyście może? I jakie doznania na głowie? 


wtorek, 29 października 2013

Moja ulubiona bo... silikonowa baza Wibo Primer Base

Witajcie :)

Używacie pod makijaż może bazy? Jakiejkolwiek ale używacie?
Ja tam sobie nie wyobrażam teraz robić na cały dzień makijaż i nie mieć jej przy sobie.

Od niedawna w mojej kosmetyczce gości mała a zarazem bardzo zwinna i wydajna baza Wibo. Absolutny hit. Wiec i Wam postaram się zaprezentować ja z dobrej strony :)



Primer Base Wibo ( baza silikonowa pod makijaż )

Od producenta :

PRIMER BASE


Baza Silikonowa pod makijaż


wygładza niedoskonałości skóry
lekka żelowa konsystencja
efekt gładkiej cery na wiele godzin


Primer Base to baza silikonowa, która tworzy na powierzchni naskórka cieniutką siateczkę, która napina się i wygładza niedoskonałości skóry. Produkt należy stosować na oczyszczoną cerę, najlepiej po użyciu kremu, a przed nałożeniem fluidu. Lekka, żelowa konsystencja nie obciąża skóry, sprawiając, że baza rozprowadza się równomiernie i pozostaje dłużej na swoim miejscu.


Kilka słów ode mnie o produkcie :

Baza silikonowa Wibo znajduje się w malutkiej plastikowej tubce na zakrętkę o pojemności 15 ml. Może nie jest to aż tak wiele produktu ale mogę powiedzieć ze jest bardzo wydajna. A to wszystko dlatego ze jej konsystencja jest dość gęsta, bardzo żelowa. Nie trzeba dawać jej wcale wiele żeby pokryć wielka ilość skory tuż po nałożeniu kremu na twarz a przed nałożeniem fluidu. Kolorku jest przezroczystego, pachnie nawet miło. Nie uczula w żaden sposób ani nie powoduje zaczerwienień ni zbędnych rzeczy na skórze twarzy.





Moja opinia :

Do tej pory w swoich makijażowych wyczynianiach nie potrzebowałam bazy pod makijaż. A że nadarzyła się okazja na wypróbowanie to czemu nie spróbować. Na samym początku posiadałam bazę kaszmirowa Dax Cosmetics ale z czasem przecież i taka się znudzi.

Po jakimś czasie w moje łapki wpadła własnie baza silikonowa Wibo. Polski produkt przecież nie zawsze musi być gorszy od tych zagranicznych. Czas było zaryzykować i co? Wcale nie żałuje. Baze nakłada się zaraz po nałożeniu kremu na twarz. Małą ilość już wystarcza na pokrycie wielkiej ilości twarzy. Nakłada się ja świetnie a zarazem szybko. Na twarzy tworzy taka mila w dotyku powłokę po której moim zdaniem idealnie rozprowadza się fliud. Baza się wcale a wcale nie klei ani do rak ani do po nałożeniu ja na twarz.

Hm... teraz chyba przyszedł czas na potwierdzenie jak się makijaż trzyma na niej. Powiem szczerze że zauważyłam ze jak nakładam go tuz przed wyjściem do pracy na 6 rano. To jak wracam o godz 14 makijaż tak jak był nałożony na twarz tak jest nadal. Nic skora się nie świeci, nie odznacza się w zadnym calu a co najważniejsze nie robią się po niej plamy. Czyli jest świetna jednym słowem.


Po używaniu jej długi długi czas mogę również przyznać się do tego ze nie zauważyłam by na mojej twarzy coś się pojawiało w postaci krostek, bądź uczuleń. Jest ok.

W najbliższym czasie planuje zakup jej ponownie no chyba ze wpadnie mi w łapki całkiem coś innego i może lepszego. Ale ta nie jest niczego sobie. Idealna pod każdym względem, lubię i zostawię na zawsze.

A Wy używałyście może?

poniedziałek, 28 października 2013

Pomadka do ust w pisaku? Hm.. Perfect Stay Astor na tapecie

Dziś postanowiłam przedstawić Wam pewien produkt który strasznie mnie zaciekawił.
Dzięki współpracy z drogeria internetowa ezebra dostałam możliwość przetestowania pomadki do ust w pisaku marki Astor. Zobaczcie co z tego wyszło :)

Opis produktu :

Perfect Stay Lip Tint to nowa szminka w formie flamastra do ust. Składa się z dwóch części - koloryzującego flamastra i nawilżającego balsamu do ust.
Flamaster pozwoli Ci nie tylko pokryć usta kolorem, ale również w łatwy i wygodny sposób uzyskać idealną linię warg. Balsam natomiast nawilży Twoje usta i zapewni długotrwałe uczucie komfortu.
Lip Tint nie zostawia śladów, gdy pijesz, ale długo pozostawia kolor na ustach. 



Kilka słów ode mnie :

Pomadka znajduje się w plastikowym flamastrze który typowo przeznaczony jest do malowania albo podkreślania linii warg. 
Mała poręczna a zarazem idealnie przydatna rzecz w kobiecej torebce.


Końcówka flamastra jest niewielka ale za to bardzo zbita. Maluje się nią dobrze, dociera do najmniej dostępnych zakamarków ust a zarazem idealnie pokrywa je swoim kolorem. 

Nie wysycha, nie plami. Nie powoduje jakichkolwiek uczuleń w okolicach ust i nie tylko. 


Moja opinia :

Z takim produktem spotykam się pierwszy raz. Nie raz miałam już okazje używać ale tintów z pędzelkiem ale to nie to samo. Własnie z Astorem mam styczność pierwszy raz.

Jakie sa moje doznania? Hm... posiadam kolorek 301 Warm Sand. Kolorek na pierwszy rzut oka wydaje się być brązowy i to nawet bardzo ale na ustach całkiem inaczej wygląda. Przede wszystkim kolorem strasznie dopasowuje się do barwy ust. Nadaje im lekkości i zwiewności kolorku. Do mnie moim zdaniem pasuje idealnie. Lubie lekkie odcienie na ustach i lubię jak się czuje w nich całkiem kobieco. 


Hm... o czym jeszcze nie wspomniałam? Oczywiście zapomniałam o konsystencji flamastra. Skoro flamaster to znaczy ze nie będzie  z nim żadnych problemow. I tak własnie jest. Prosta zbita końcówką która świetnie nakłada się kolorek na usta. Sam w sobie pisak powoduje ze nie obciąża kolor i pomadka ust. A co najważniejsze nie wysusza ich tylko odpowiednio nawilża. Pomadka 2 w 1. Hm... natomiast z utrzymaniem jest znacznie gorzej. Nie trzyma na ustach kilkunastu godzin ale np podczas jedzenia czy picia nie odbija się na niczym, nie robi śladów nie brudzi. 



Czyli podsumowując jest to idealny produkt dla idealnej kobiety. Szybko, bez bólu z kobiecością. 
Poznałyście może już kiedyś ten produkt? I co jakie wrażenie? :)

Produkt do testów otrzymałam w ramach współpracy z


Nie miało to jednak wpływu na moją opinie. 

czwartek, 24 października 2013

Micel który podbił moje serducho czyli Tołpa na mojej twarzy...

Witajcie moje drogie :)

Na wstępie mam do Was takie malutkie pytanie. A mianowicie powiedzcie mi czy miałyście kiedykolwiek styczność z micelami do twarzy? Hm... wiadomo że tak. A czy miałyście doczynienia z micelami w żelu? Pewnie nie bardzo albo chodź część z Was. Dlatego ja przychodzę Wam zaprezentować właśnie takowy micel w żelu który podbił moje serducho :)

Tołpa Dermo Face Rosacal Żel micelarny do mycia twarzy i oczu. 


Kilka słów producenta :

Dermokosmetyk dzięki zawartości miceli dokładnie i delikatnie oczyszcza skórę twarzy i okolice oczu z makijażu i zanieczyszczeń. Łagodzi zaczerwienienia i podrażnienia. Eliminuje uczucie pieczenia i ściągnięcia skóry. Nawilża, odświeża, pozostawia uczucie ukojenia i komfortu.
Rozprowadź żel na powierzchni twarzy i oczu. Masuj delikatnie kolistymi ruchami, następnie spłucz wodą. Stosuj rano i wieczorem.
Produkt hypoalergiczn,; przeznaczona dla skóry wrażliwej, zaczerwienionej, z rozszerzonymi naczynkami.
Brak w produkcie sztucznych barwników, PEG - ów, SLS - u, silikonów, mydła, konserwantów (parabenów i donorów formaldehydu), za to łagodne substancje myjące, naturalny kolor, roślinne składniki aktywne, fizjologiczne pH. 
Opakowanie bezpieczne dla środowiska - poddawane recyklingowi. 

Kilka słów ode mnie :

Opakowanie :

Żel micelarny zamknięty jest w przezroczystej a zarazem plastikowej tubce o pojemności 150 ml. Mała poręczna tubka mieści się dosłownie wszędzie, stoi na " głowie" a z tubki samo nic nie ucieka.


Zapach i konsystencja :

Żel ma fajna gęstą konsystencje. Jest bezbarwny, w dotyku bardzo przyjemny nie klejący się ani troszkę. Natomiast jeśli chodzi o zapach mogę śmiało powiedzieć że pachnie uroczo dzięki czemu strasznie lubię do niego wracać. 


Skład :

Aqua, Propylene Glycol, Polysorbate 20, Disodium Cocoamphodiacetate, Adrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Poloxamer 184, hydroxypropyl Guar hydroxypropyltrimonium Chloride, Peat Extract, Sophora japonica Flower Extract, Sodium Hydroxide, Sodium Citrate, Sodium Chloride, Disodium ETA, Glyderin, Citric Acid, Parfum, Benzyl Alcohol, Salicilic Acid, Sorbic Acid.


Moja opinia :

Pierwszy raz w swoim życiu spotykam micel który byłby w formie żelu. Z początku było to dla mnie strasznym zaskoczeniem ale w końcu przekonałam się do niego ze zdwojoną siłą. 

Żelowa konsystencja żelu pozwala na bardzo dobre rozprowadzanie go po twarzy. Podczas styczności z wodą pozwala dotrzeć w najmniej dostępne miejsca na twarzy. Nie pieni się ale za to bardzo dobrze myje twarz. Idealnie oczyszcza makijaż pozwala nawet pozbyć się wielu warstw maskary nie zostawiając po niej ani śladu. W mgnieniu oka makijażu brak. A co najważniejsze nie zauważyłam żeby w jakimś stopniu moja alergiczna skóra gdzieś się uczuliła, albo że pojawiły się jakieś oznaki zaczerwienionej skóry. 


Hm... po wysuszeniu skóry twarz zostaje odświeżona, pełna blasku bez żadnych oznak ściągnięcia skóry. Delikatna w dotyku, gładka i czyściutka. A zarazem milutko pachnąca. Czego chcieć więcej? Hm... chyba nic. 

Zapomniałam dodać jeszcze to że żelu używam już kupę czasu dwa razy dziennie. A jest tak bardzo wydajny że została mi jeszcze połowa opakowania. Czyli przyjemności raz tyle :)

Podsumowując :

Bardzo polubiłam taką formę micelu. Jest moim faworytem głównie za to że dobrze myje. Idealnie oczyszcza, super pachnie i nie uczula. Spokojnie do niego nie raz wrócę. Bo jakby nie było to Tołpa jest idealna :)



Kosmetyk do testów otrzymałam od serwisu bangla.pl w ramach współpracy z Klubem Kejt.



Nie miało to jednak wpływu na moją opinie. 

poniedziałek, 21 października 2013

Dwufazowa odżywka do włosów Dove Hair Therapy Intensive Repair moja opinia

Witajcie kochane :)

Dziś wpadam do Was podzielić się z Wami moim niedawnym odkryciem, które zawojowało moje serce. A będzie to rzecz a mianowicie odżywka w sprayu do włosów Intensive Repair z Dove. 

Kilka słów od producenta o produkcie :

Zawiera formułę, która intensywnie odżywia włosy, nadając im blask.
Nowa odżywka w sprayu Dove to pierwsza odżywka, która działa dwu - warstwowo: 
- pierwsza warstwa zawiera Fiber Actives, które wnikają głęboko w strukturę włosów odbudowując je od wewnątrz,
- druga warstwa z opatentowanym Micro Moisture Serum, wygładza wszystkie uszkodzenia sprawiając, że włosy są miękkie i łatwe w rozczesywaniu przez cały dzień. Micro Moisture Serum chroni i wzmacnia włosy od cebulek aż po końce. 
Odżywka nie obciąży i nie sklei Twoich włosów, nawet w te dni gdy nie masz czasu ich umyć. Możesz jej używać na suche i mokre włosy, zawsze gdy wymagają pielęgnacji. 

Kilka słów ode mnie o produkcie :


Opakowanie :

Odżywka Dove Intensive Repair znajduje się w plastikowej buteleczce o pojemności 250 ml. Po za tym buteleczka jest przezroczysta dzięki czemu widzimy ile nam odzywki zostało a po za tym mamy możliwość zaobserwowania jak wygląda dwufazowa konsystencja. Odzywkę rozprowadza się świetnie po włosach dzięki spryskiwaczowi który dociera do najmniejszych zakamarków włosa. 


Zapach :

W zapachu odżywka jest moim zdaniem świetna Pachnie idealnie, delikatnie, nie mdląco. Za to później włosy same w sobie pachną bardzo długo i zapach unosi się w powietrzu :)

Konsystencja :

Oczywiście skoro mowa wcześniej była o spryskiwaczu to konsystencja musi być oczywiście wodnista. Tak taka jest prawda. Po za tym odżywka jest dwufazowa wiec łączy w sobie :

- pierwsza warstwa zawiera Fiber Actives, które wnikają głęboko w strukturę włosów odbudowując je od wewnątrz,
- druga warstwa z opatentowanym Micro Moisture Serum, wygładza wszystkie uszkodzenia sprawiając, że włosy są miękkie i łatwe w rozczesywaniu przez cały dzień. Micro Moisture Serum chroni i wzmacnia włosy od cebulek aż po końce. 


Moja opinia :

Już kiedyś miałam styczność z odżywką w sprayu ale z Gliskura. Była to moja pierwsza a zarazem idealna odżywka która odżywiała końce włosa a zarazem pomagała świetnie rozczesywać włosy po umyciu. Teraz własnie spotkałam się po raz drugi ale tym razem z Dove. Jakoś nie byłam nigdy przekonana do niczego z tej firmy ale przecież warto spróbować. I co z tego wyszło?
Oczywiście coś dobrego a mianowicie?


Przede wszystkim odżywka nadaje się do włosów suchych jak i mokrych. Wystarczy ją rozpylić z daleka na włosy. Dociera ona do najmniej dostępnych zakamarków włosa. Powoduje że włosy przede wszystkim po myciu świetnie się rozczesują. Nie tworzy nam kołtunów i nie powoduje wypadania wielkiej ilości włosów po myciu. 

Co jeszcze? Odżywkę używałam po każdym myciu włosów i po około miesiącu zauważyłam że struktura moich włosów bardzo się odbudowała. Przede wszystkim zniszczone rozdwojone końcówki zniknęły. Do tego włos sam w sobie stał się mocniejszy nie kruszył się podczas prostowania 


Do tego moje włosy przestały się pyszczyć i stać w różne strony. Stały się bardziej opanowane i przyklapnięte. 

Zapomniałam dodać że włosy w dotyku stały się delikatne, milutkie i mięciutkie w dotyku. Już nie pamiętam kiedy miałam tak odżywione a zarazem mocne włosy i końcówki. 


Jest po za tym bardzo wydajna, bardzo dobra i nie droga. Kosztuje ok 16 złotych. Czy warto ja mieć? Pewnie jak najbardziej. Ja już rozglądam się za kolejnym opakowaniem chodź została mi przeszło połowa kosmetyku.

Używacie jej może? Jakie reakcje myślę że pozytywne :)

sobota, 19 października 2013

Jest MIXA jest szczęśliwa rodzina czyli kolejny produkt idealny nie tylko dla dzieci :)

Niedawno ku mojemu zaskoczeniu wreszcie ruszyły testy z TestMeToo. Z początku jak się zapisywałam do tego portalu miałam wrażenie ze to jakaś ściemka jest ale z tego co się okazało testy miały mały poślizg i są już z nami i testujemy. A ja miedzy innymi :)

Co otrzymałam.... chyba jak przeważnie każda z nas Mixa lipidowy żel do mycia ciała i włosów. Kto testował?Oczywiście cała rodzina. Co z tego wyszło? Oczywiście zostańcie ze mną i przeczytajcie :)


OPIS PRODUKTU 

Mixa Baby jest dedykowany specjalnie dla delikatnej skóry niemowląt, których skóra i włosy są bardziej wrażliwe na działanie czynników zewnętrznych. Lipidowy żel do mycia ciała i włosów bez mydła idealnie nadaje się do codziennego łagodnego mycia twarzy , ciała i włosów dziecka

O FIRMIE O FIRMIE 
Marka Mixa narodziła się w 1924 r. we francuskich aptekach, ale dopiero teraz ich produkty dostępne są u nas. Pierwsza gama produktów została stworzona do pielęgnacji wrażliwej i delikatnej skóry niemowląt. W oparciu o tę ekspertyzę firma rozwinęła produkty do pielęgnacji
twarzy i ciała kobiet w każdym wieku. Ich cechą wspólną jest wysoka skuteczność i troska o optymalną tolerancję skóry wrażliwej.


Kilka słów ode mnie :

Opakowanie :

Lipidowy żel do mycia ciała i włosów zamknięty jest w białej plastikowej buteleczce z pompka. Papka zawiera oczywiście już bardzo dobrze przystosowane zamkniecie dla którego żel nie ucieknie nam z opakowania. Po za tym nie dodałam ze pojemność takiego żelu wynosi 250 ml. 


Zapach :

Hm... jeśli własnie chodzi o niego mam male zastrzeżenie. A to tylko dlatego że jest za bardzo intensywny i duszący. Lekko zbierało mnie przy nim na kaszel ale po jakimś czasie ustępowało. Po kąpieli nie utrzymuje się długo na skórze. 

Konsystencja :

Czy aby żelowa? Własnie ze tak. Nie za gesty nie za lejący ale żelowy he he :)
Kolorek ma przezroczysty, bardzo dobrze rozprowadza się po skórze. Do tego nie trzeba go wcale wiele bo pieni się idealnie a zarazem cudownie myje skore. 
W dotyku milutki dotyk tak jakby jedwabiu.


Skład :


Opinia po kąpieli dziecka :

Jeśli chodzi o mojego syna okazało się żel jest idealnym zastępstwem dla aptekowych preparatów na alergie skórna. Podoba mi się w nim to ze u małego podczas kąpieli zostawia na skórze film a zarazem intensywne nawilżenie skóry. Dodatkowo nie trzeba go nawilżać. Skora jest odświeżona a zarazem milutka w dotyku. 

Tak samo jako szampon u niego idealnie spełnia swoja role. Mała kropelka potrafi mu umyć do porządku głowę. Pieni się intensywnie ale co najważniejsze jego składniki pomagają małemu zwalczyć uczucie swędzenia głowy. Do tego jeszcze dodać muszę ze nie szczypie w oczy jest delikatny dla jego wrażliwych oczek. Dzięki czemu muszę przyznać ze na nowo pokochał kąpiele :)


Opinia mamy po testowaniu :

Hm... jeśli chodzi o mnie to muszę powiedzieć ze produkt faktycznie jest bardzo dobry. Na moim ciele sprawdza się idealnie jak na ciele maluszka. Myje a zarazem odświeża bardzo dobrze skore. Powoduje pozostawienie ochronnego filmu który intensywnie nawilża moja skore ale ja dodatkowo muszę skorzystać z balsamu. Hm... jedynie ten zapach troszkę dla mnie za mocny ale cóż życie. Nie zawsze wszystko mi odpowiada.

Natomiast jeśli chodzi o kwestie mycia włosów to odpada. Mam długie włosy i musiałabym chyba z tone nałożyć tego preparatu. Za nic w świecie się nie pieni tak jak bym chciała. Ale pienienie to mało ważne. Myje za to bardzo dobrze a na pianie zostaje brud i to bardzo widoczny. Hm... jedynie w tym mam zastrzeżenia.



Podsumuje :

Dla całej rodziny produkt okazał się być świetny jeśli oczywiście chodzi o skore alergiczna. Dobrze myje nawilża. Ale jeśli chodzi o włosy to tylko działa na małego świetnie. My dorośli odpadamy z tej kwestii. Jaki morał z całego wywodu? Produkt zostaje z nami i w naszej łazience będzie gościł dość często. Nie żartuje w tym momencie :)

Mały będzie wiecznie nawilżony a mama zadowolona ze malutki jest szczęśliwy i na nowo kocha kąpiele :)
Polecam z całego serca chyba że powiecie która z Was również testowała to cudo? :)



Produkt do testów otrzymałam w ramach testowania 



Nie miało to jednak wpływu na moją opinie


czwartek, 17 października 2013

Moja ulubiona kredka do powiek czyli fioletowe spojrzenie NYC.

Witajcie kochane :)

Uwielbiam ostatnio wszystko co posiada w sobie kolorek różowy i fioletowy. A ze przeważnie w pracy nosze polarek fioletowy wiec to mój kolorek przewodni. Idealnie. 

W ramach współpracy z drogeria ezebra dostałam do testowania kredkę marki NYC. Pierwszy kosmetyk który mam tej firmy ale i nie ostatni. Co o niej sadze? Pewnie jesteście ciekawi wiec zapraszam na recenzje. 


Automatyczny liner do oczu (834 Vampy Violet) firmy NYC 


Kilka słów od producenta :

Konturówka ma doskonałą konsystencją - nie jest ani za miękka, ani za twarda.Pozwala uzyskać natychmiastowy kolor za pomocą tylko jednej warstwy, zapewniając jednocześnie jego dużą intensywność. Błyskawicznie się rozprowadza zapewniając
długotrwałość i komfort.

Data ważności: 2 lata
Stan produktu: fabrycznie nowy foliowany
Opakowanie: 0.27g
Kraj produkcji: Stany Zjednoczone
Oszczędzasz 80% aż w porównaniu do średniej ceny rynkowej tego produktu.


Kilka słów ode mnie :

Opakowanie :

Automatyczna kredka znajduje się w plastikowym opakowaniu. Jest mała poręczna zgrabna i nie znajduje wcale dużo miejsca.Po za tym jest wysuwana wiec chyba sama w sobie jest świetna.



Konsystencja i zapach:

Co do zapachu nie zauważyłam niczego szczególnego. Ale najważniejsze ze nie pachnie brzydko jak niektóre inne kosmetyki. 

Natomiast jeśli chodzi o konsystencje to jestem z niej zadowolona. Kredka sama w sobie nie jest ani za twarda ani za miękka za to idealnie wydobywa się z opakowanie po czym w doskonały sposób do niego wraca. 

Moja opinia :

Do tej pory nigdy nie używałam do powiek kredek. Zawsze byłam wierna eyelinierom bądź cieniom ale nigdy nic nie zaszkodzi zmienić przyzwyczajeń. 

Pierwszy raz również spotkałam się z wysuwana kredka, wszystko na plus a dlaczego:
* przede wszystkim ze nie trzeba do niej temperówek
* nie lamie się podczas temperowania bo przecież jest wysuwana
* można użyć jej tyle ile się chce a się nie złamie
* jest cieniutka, delikatna i przyjemna w dotyku


Dodatkowo szybko i sprytnie rozprowadza się po powiece. Mięciutka końcówka zostawia za sobą delikatny ślad kolorku fioletowego. Nie trzeba po raz drugi poprawiać kredką kreski ponieważ już pierwsza aplikacja jest intensywna i idealnie widoczna. 

Na powiece kolorek utrzymuje się naprawdę długo. Bez używania jakiejkolwiek bazy pod makijaż. Przede wszystkim nie obija się na górnej powiece. Pozostaje na swoim miejscu tak jak trzeba. 

Dodam Wam jeszcze to że kredka w żaden sposób nie uczula czy nie powoduje łzawienia oczu. Dla mnie kredka w sam raz. 


Oczywiście na sam koniec zostawiłam Wam kilka fotek a zarazem prezentacje kredki na powiece. Hm... na powiekach widnieje tylko jedna warstwa kredki. Nie widziałam takiej potrzeby żeby kolorek był bardziej intensywny.





Jak uważacie fajnie wygląda? Bo ja własnie tak uważam. Lubie ja i na razie na nic nie zamienię. Fiolet moja myśl przewodnia :)


Kosmetyk do testów otrzymałam dzięki współpracy z


Nie miało to jednak wpływu na moją opinie. 

piątek, 11 października 2013

Nusinka współpracuje tym razem z .....

Cześć kochane :)

Dziś przyszedł dzień na malutkie nusinkowe przechwałki. Ba... dawno takowych nie było a zapowiadają się na najbliższy czas ha ha :)

Wolny dzień od pracy wreszcie przyniósł mi możliwość spotkania się twarzą w twarz z panią listonoszka. Ucieszyłam się niezmiernie kiedy zobaczyłam wielka kopertę w jej dłoni. Ale przecież niczego się nie spodziewałam w ostatnim czasie. Lecz jednak coś dostałam jupi :)

Lukam do koperty a tam... same cudowności aż mi szczeka opadła do ziemi...
Już zdążyłam zapomnieć że udało mi się kiedyś w oddalonej przeszłości założyć współprace z Marion Kosmetyki. I ciesze się bardzo ze mój blog został pozytywnie doceniony za ilość przytaczanych informacji i oddanie innym tego co kocham najbardziej czyli świat kosmetyków. 

Przytoczę Wam kilka słów o firmie Marion :


Firma Marion Kosmetyki Sp. z o.o. została założona przez Waldemara Ostrowskiego w 1991 roku w Gdyni. Głównym obszarem działalności firmy jest produkcja kosmetyków do włosów. Obecnie firma poszerza swoją działalność o kosmetyki do ciała. Wieloletnie doświadczenie rynkowe, wykwalifikowana kadra specjalistów, a także umiejętność reagowania na potrzeby wymagających konsumentów pozwoliły stworzyć uznaną firmę oferującą produkty wysokiej klasy. Głównym celem firmy jest produkowanie bardzo dobrej jakości produktów oferowanych za przystępną cenę.

Produkty Marion Kosmetyki zyskały rozpoznawalność również za granicą i z sukcesem sprzedawane są w takich krajach jak: Słowacja, Czechy, Litwa, Łotwa, Bułgaria, Ukraina, Albania i Macedonia. Firma posiada własne laboratorium chemiczne, gdzie pod nadzorem głównego technologa systematycznie rozbudowywana jest oferta produktowa odpowiadająca zmieniającym się potrzebom konsumentów. Każdy produkt jest poddawany szczegółowej kontroli jakości na wszystkich etapach produkcyjnych. Standardem są badania dermatologiczne i aplikacyjne.

Rozwój firmy jest bardzo dynamiczny, czego dowodem jest stały wzrost obrotów oraz poszerzające się grono odbiorców indywidualnych i hurtowych.

A teraz pokaże Wam co fajnego dostałam do testowania :


Paczuszka zawierała :


Płyn micelarny do oczyszczania oraz demakijażu twarzy i oczu z kwasem hialuronowym i ekstraktem z hibiskusa.

Chusteczki do demakijażu twarzy, oczu i szyi skóra sucha i wrażliwa. 


Termo Ochrona Mgiełka chroniąca włosy przed działaniem wysokiej temperatury suszarka i prostownica

Zabieg laminowania proste i gładkie włosy 2 aplikacje.


Maska kolagenowa nawilżająca kwas hialuronowy

Moim zdaniem same cudowne i zarazem bardzo potrzebne rzeczy dla kobiety :)
Nie miałam jeszcze styczności z tą firma wiec testowanie będzie dla mnie odkryciem czegoś nowego :)

Mam dla Was pytanie. Co Was ciekawi najbardziej? Co przetestowałybyście na moim miejscu jako pierwsze?
Mnie strasznie ciekawi zabieg laminowania wiec przy najbliższej okazji wolnego czasu pójdzie w ruch :)

Uciekam dalej a Wam życzę miłego dnia kochane :)




środa, 9 października 2013

Znaleźć podkład idealny. Bezcenne :)

Odkąd pamiętam zawsze poszukiwałam podkładu który by mnie zadowolił. I oczywiście spełnił wszystkie wymagania. Ale co jak co nie było takiego na naszym rynku. Wiec zadowalałam twarz kremami BB. Do czasu aż u Patrycji z bloga ....womancosmeticsreccomending.blogspot.com
 nie wygrałam rozdania. Wtedy udało mi się poznać coś nowego...a mianowicie podkład Revelon PhotoReady.


Na początku chciałam go oddać dla Was do testowania ale się powstrzymałam i teraz bym żałowała że to zrobiłam. Dlaczego poczytajcie :)

Kilka słów producenta :

"Podkład zawiera fotochromatyczne pigmenty oraz technologię rozpraszania światła, dzięki którym cera wygląda doskonale przy każdym oświetleniu. Pigmenty załamują, odbijają i rozpraszają światło, co pomaga ukryć niedoskonałości skóry i gwarantuje nieskazitelny, równomierny i lekki makijaż w każdym świetle. Zapewnia lekkie i pełne blasku wykończenie makijażu. Dobrze kryje niedoskonałości, nie tworzy 'efektu maski'. Łagodny nawet dla wrażliwej skóry. Bezzapachowy. Beztłuszczowy. SPF 20."

Opakowanie :

Mała niepozorna na ogół niczym nie wyróżniająca się szklana buteleczka o gramaturze 30 ml. Opakowanie poręczne idealnie mieszczące się w każdej kobiecej torebce.
Posiada ono fajny malutki dozownik dzięki któremu możemy kontrolować ilość wydobywanego podkładu z buteleczki.


Konsystencja :

Zaskoczeniem dla mnie była zwarta a zarazem bardzo gęsta konsystencja podkładu. Plusem jest w nim to ze nie trzeba go dać wcale wiele ażeby pokryć np. jeden policzek w całości.



Zapach :

Z nim chyba tez nie ma problemu. Fajny delikatny dla nosa. Nie podrażnia a wręcz ma się ochotę pachnieć jego dotykiem :)

Skład :



Moja opinia :

W swoim posiadaniu mam odcień 005 czyli Natural Beige. Własnie zawsze przeważnie dopasowywałam sobie identyczny odcień innych podkładów. Wiec i wiedziałam ze na tym się nie zawiodę. Ale... pierwsze jego użycie i miałam wrażenie że jest dla mnie za ciemny. Przeważnie się kryje z nakładaniem podkładów bo mój maż strasznie po mnie krzyczy że mi to cerę niszczy. A wiec do czego zmierzam. Prześladowało mnie własnie takie wrażenie że kolor strasznie wyróżnia się na buzi wiedziałam że maż temu sprosta. Nałożyłam odpowiednia warstwę podkładu spoglądając w lustro zauważyłam że moja buzia dalej jak była naturalna tak jest dalej. On nie zauważył obecności podkładu na twarzy to znaczyło że jest idealnie dobrany. Co po za tym? Własnie to że idealnie odcień dopasowuje się do kolorytu skóry twarzy. Nie tworzy maski a co najważniejsze daje jej tyle naturalności której nie maja inne podkłady.


Podoba mi się również w nim to ze nakładając podkład na twarz na dłoniach widzialne gołym okiem są idealne drobinki które idealnie odblaskują co na naszej twarzy towarzyszy to rozpromienieniu i własnie tej delikatności twarzy jak ze zdjęcia. Zaś jego lekka konsystencja pozwala naszej skórze oddychać i cieszyć się promieniami słońca dzięki zawartemu w nim filtrowi.

Kolejnym zauważalnym plusem podkładu jest taki że nawet przy wielkim upale nie ścieka z twarzy a wręcz idealnie się jej trzyma dalej pokrywając ja tak jak była na początku. Tak samo kwestia utrzymania nie jest problemem, bo okazuje się ze podkłady 24 godzinne idą w kąt bo ten daje rade kryć twarz na więcej godzin a nie matuje jej w żaden sposób.

Ba... nie uczula, nie powoduje że pojawiają się jakieś zaczerwienienia. Nie daje uczucia ściągania skóry bądź spiekoty. Nie zapycha porów. Jest idealny tak idealny. A ten widok w lustrze twarzy jak ze zdjęcia jest bezcenny :)




Hm... została mi chyba tylko kwestia zmywalności. Ale chyba niczym Was nie zaskoczę jak powiem ze z tym również nie ma problemu. Szybko i sprawnie schodzi z twarzy nie pozostawiając nic za sobą.

Powiem Wam ze faktycznie miałam  ochotę się go pozbyć ale bym żałowała. Pochopnie jest oceniać kosmetyk za pierwszym użyciem. Najlepiej testować, testować testować. Teraz wiem że podkładu już nie będę zmieniać. A żeby mieć faktycznie ideał po prostu trzeba uwierzyć w jego siły i w nasz zapal. Już oglądałam się za kolejnym opakowaniem PhotoReady i wiem ze nie straszna mi jest cena 75 złotych bo warto. Produkt idealnie wydajny. Używany miesiąc a dalej całe opakowanie :)

Która z Was go zna i również jest zachwycona? :)