Balsam do ust- niby dla mnie brzmi niewinnie ale jednak... Do tej pory nie miałam z nimi styczności ponieważ zawsze ratowała mnie pomadka albo kremik.
Wszystko zmieniło się z dniem kiedy to własnie bielendowy balsamik pojawił się w moich skromnych progach. Jak myślicie co się zmieniło? Hm... aj wiele wiele...
Kilka słów producenta o produkcie :
Linia balsamów do ust skutecznie pielęgnuje, regeneruje i natłuszcza delikatny naskórek ust, likwidując uczucie spierzchnięcia, ściągnięcia i suchości.
Zawartość intensywnie regenerujących składników:masło karite, masło kakaowe, witamina E, olejek Makadamia, lanolina sprawia, że skóra ust szybko się odnowi, odzyska miękkość i zdrowy wygląd.
Delikatne, naturalne odcienie oraz cudowne zapachy świeżych brzoskwini, wiśni i malin uczyni stosowanie bardzo przyjemnym.
Trzy rodzaje do wyboru: troskliwa brzoskwinia, zmysłowa wiśnia i soczysta malina.
Kilka słów ode mnie :
Balsam do ust zamknięty jest w malusim drobniusim plastikowym opakowaniu o pojemności 10 ml.
Niewielka dziurka w opakowaniu pozwala nam na wydobycie balsamu z opakowania w takiej ilości jaka jest nam wygodna. A to również jest zasługa tego że balsam jest bardzo gęsty z racji czego sam z opakowania nie ucieknie.
Po każdym razie użytkowania aplikator pozostaje czyściutki i przygotowany do dalszej aplikacji.
Zapach chyba najbardziej mi się podoba. Kocham wiśnie i wszystko co ja zawiera wiec i zapach dla mnie rewelacja. Nie słodki, nie mdły taki w sam raz.
Balsam do ust Bielenda stał się dla mnie w ostatnim czasie kosmetykiem do ust niezastąpionym. Spełnia on doskonałą role nie tylko balsamu ale i także błyszczyka. Już niewielka nałożona ilość na usta powoduje nadanie lekkiego kolorku czerwonego i delikatnego połysku.
Balsam chodź jest gesty doskonale rozprowadza się ustach, nie spływa z nich ani za szybko się nie wchłania. Nie obciąża ust za to jest delikatny i zwiewny.
Utrzymanie balsamu na ustach mogę podzielić na dwie części. Po pierwsze jeśli go nie zliżemy he he to może utrzymać się długo. Chodź nie powiem jest smaczny, słodki i kuszący :) Natomiast z drugiej strony patrząc utrzymanie jest naprawdę fajne. Nie zwija się, nie wysusza tylko wpija się po jakiejś godzinie czasu w glebie ust.
Nawilżenie ust jest moim zdaniem doskonałe. Usta są wiecznie pełne, nie popękane, bez suchych skorek. A w dotyku bardzo delikatne. Zyskują również pełnie swojej barwy.
Podsumujmy:
Na mnie balsam wywarł bardzo dobre wrażenie. Wiśniowy smak i kuszący zapach uzależnił mnie od używania go nie tylko jako balsamu ale i błyszczyka. Chodź nie raz spotykam się z negatywnymi jego opiniami ja jestem zachwycona i nie mam zamiaru zmieniać. Doskonale spełnia swoja role a moje usta chca więcej i więcej :)
Poczułyście go może na swoich ustach? Jak się sprawdził u Was? Chętnie poczytam.
Pozdrawiam
Nusinka
Balsamik do testów otrzymałam w ramach testowania dzięki marce Bielenda.
Za co serdecznie dziękuje :)
ciekawie wyglądają
OdpowiedzUsuńNie miałam, ale wisienka kusi :)
OdpowiedzUsuńMam malinowy i faktycznie są superowe :)
OdpowiedzUsuńlubię owocowe zapachy i takie aplikatory, bo są dużo wygodniejsze :)
OdpowiedzUsuńJakie cudeńko, kiedyś kupiłam inny balsam do ust tej firmy i był o rok przeterminowany xd
OdpowiedzUsuńJa mam masełka Bielendy i bardzo je lubię :)
OdpowiedzUsuńMuszą być smakowite i te nawilżenie kusi - bo tego wymagam od takich cudaków :D
OdpowiedzUsuńPo Twoim opisie stwierdzam, że muszę go kupić :)
OdpowiedzUsuńWybrałabym tą soczysta malinkę...
OdpowiedzUsuńKuszą mnie te balsamiki :)
OdpowiedzUsuń