Nie wiem czy pamiętacie zresztą o co w ogóle ja pytam. Każda chyba z Was odebrała box z kosmetykami Face& Look. W nim znajdowało się kilka kosmetyków jak i próbek. Ja kilka dni temu pod lupkę wzięłam cienie Ingrid Cosmetics które znajdowały się w pudelku.
Co z tego wyszło same zobaczcie.
Cienie Ingrid Cosmetics znajdują się w małym a zarazem okrągłym poręcznym przezroczystym opakowaniu. W opakowaniu znajdują się aż dwa kolorki które na pierwszy rzut oka są świetnie do siebie dopasowane.
Widoczne odcienie na opakowaniu zbliżone są do jasnego brązu i takiej kawy z mlekiem.
Odcienie nr 16.
Jeśli chodzi o samo nakładanie cienia miałam wrażenie ze będzie wszystko ok. Ale niestety się strasznie pomyliłam. Już podczas pocierania pędzelkiem o cienie zauważyłam ze strasznie się kruszą. To samo było podczas nakładania na powieki. Nie dość ze nie było na powiekach nic a nic widać kolorku to więcej obsypanego cienia znalazłam pod oczami niż na nich.
Czyli makijaż jaki sobie zaplanowałam danymi kolorkami nie wyszedł. A szkoda, bo myślałam że będzie wyglądać ciekawie.
Pocierając opuszkami palców cienie widać kolorki nawet fajnie tylko że są matowe. Ale gdy już zamierzam nakładać je na powieki kończy się to klapa. Dodam może jeszcze to iż nawet baza pod cienie nic nie dawała kolor był dalej nie widoczny.
Nie wiem jak były Wasze odczucia na temat tego cienia. Może faktycznie patrząc na kolorek strasznie nie trafiony. Może inne odcienie byłyby o wiele mocniej na pigmentowane i bardziej widoczne. Ale patrząc na jego obsypywanie się to już nie dla mnie.
Na naszym osiedlowym bazarku widziałam te cienie za ok 4 złote. I jakby się mnie ktoś zapytał czy jeszcze się na nie pokoszę kiedyś powiem nie. I nie polecę nikomu nr 16. Może inny odcień będzie bardziej kolorowy.
Życzę Wam miłego weekendu i wracam jutro pa :*
Ja niestety nie załapałam się do ambasadorstwa. Pudełeczka zostały rozdane pewnie w ciągu godziny, taki złakniony rzut był na nie.
OdpowiedzUsuńJak widać cena idzie tutaj z jakością, czyli tani i beznadziejny :)
OdpowiedzUsuńnie lubię obsypywania się
OdpowiedzUsuńSzkoda ,że te cienie są słabo napigmentowane :(
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do mnie na news :*
In grid to jest jedna z serii Verony, znam dobrze ta firme i jej kosmetyki. Z cieniami jest tak że maja je kiepskie, lakiery sa nawet spoko, podkłady sa ok. Cieni nigdy u mnich nie kupuje poniewaz tak jak piszesz maja mało pigmentu, ale w sumie nie wszystkie. Ale mają chociaz opakowanie ładne :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że się okazały takie kiepskie
OdpowiedzUsuńja niestety nie załapałam się na pudełeczko...
OdpowiedzUsuńRównież mam te cienie, ale jeszcze ich nie używałam. Szkoda, że są takiej kiepskiej jakości ;/
OdpowiedzUsuńładne kolorki mają, takie w moim guście:) dlateo szkoda, że są kiepściutkie...
OdpowiedzUsuńCzyli lepiej na cieniach nie oszczędzać, bo na takie cienie to nawet te 4 zl szkoda.
OdpowiedzUsuńnajra ja mam cienie za 3 zlote i sa lepsze od tych. A firma gorsza moim zdaniem. Moze sie taki akurat kolorek trafil co zzrobic.
OdpowiedzUsuńKurcze zaskoczył mnie negatywnie ten cień, a kolorki rzeczywiście ma ładne :)
OdpowiedzUsuńszkoda, że lipniasty...
OdpowiedzUsuńnusinko droga coraz ładniejsze zdjęcia na blogu:D
Ja próbowałam je aplikować na powieki, jednak ich u mnie wcale nie widać :/
OdpowiedzUsuńno szkoda ze taka słaba pigmentacja,..a ja bym go uzywała jako bronzer - moze sie sprawdzi ?
OdpowiedzUsuńszkoda, ze się nie sprawdziły ;)
OdpowiedzUsuńMam ten sam odcień. Dla mnie cienie są ok - fakt, że nie są zbyt intensywne, ale na moim oku są widoczne i w sam raz do takiego codziennego makijażu. Zwlaszcza lubię ten jasny cień. Wkurza mnie niestety, że tak sie kruszą przy nakładaniu.
OdpowiedzUsuń